W marszu i w boju (2)

26 kwietnia o świcie armia, wspierana przez lotników 4 armii nadal nacierała głównymi siłami na szerokim froncie. Tego dnia rozstrzygnął się los Szczecina.


Dwie dywizje 105 korpusu wykonywały skomplikowane zadania: po pierwsze, uderzały z m. Krackow na Będargowo; po drugie, osłaniały skrzydło głównego zgrupowania armii od strony Szczecina. Dywizja Dżandżgawy odeszła w walkach na zachód. Skorobogatkin pozostał pod miastem. Zadecydował, że jeden pułk osłoni go przed szczecińskim zgrupowaniem, dwa pułki zaś będą nacierały w kierunku północno-zachodnim. 25 kwietnia pod koniec dnia pułki przechwyciły wszystkie drogi biegnące do miasta z zachodu. Zdobyto dzielnice podmiejskie Ustowo i Gumieńce. Dowódca dywizji przez całą noc prowadził rozpoznanie, zdając sobie sprawę, że dzięki zrywowi korpusu pancernego i lewoskrzydłowych związków taktycznych powstały warunki do szturmu Szczecina.

Przed świtem rozległo się w mieście kilka potężnych wybuchów. O świcie do dowódcy dywizji przybyły delegacje mieszkańców. Najpierw przyszli przedstawiciele młodzieży i zakomunikowali, że wojska niemieckie opuściły miasto. Jeden z młodych Niemców powiedział:
— Panie generale, prosimy… czy nasze miasto nie będzie spalone?
Skorobogatkin patrzył na niego, nie rozumiejąc, o czym ten młody człowiek mówi. A kiedy zrozumiał, zaczerwienił się z oburzenia.
— Powiedzcie mu, żeby nie sądził nas według siebie… Przyzwyczaili się do swojej grabieżczej armii… Przetłumaczcie: tu przyszła armia wolnego i uczciwego narodu… Tak! A teraz spytajcie, co to za wybuchy były w mieście.
Okazało się, że wysadzona została elektrownia, wiadukty i kilka fabryk.
— Spytajcie, kto właściwie burzy to miasto. Hitlerowcy? Ano właśnie! Wreszcie zrozumieli, kto jest największym wrogiem narodu niemieckiego…

Wkrótce zameldowano generałowi, że zjawił się z białą flagą burmistrz miasta. Szczecin zdaje się na łaskę zwycięzcy. Zatelefonował generał Aleksiejew i zameldował, że Szczecin poddał się bez walki.
— No to dobrze. Ty. Dmitriju Fiodorowiczu, nie wprowadzaj swoich wojsk do Szczecina, bo utkniesz. Zorganizuj pościg za wycofującym się nieprzyjacielem.
Dowódca frontu zatwierdził tę dyrektywę. Szczecin oddany został pod opiekę wojsk 2 armii uderzeniowej, która otrzymała również zadanie zorganizowania ochrony wybrzeża, częścią zaś sił miała nacierać na zachód.

26 kwietnia Moskwa oddała salwy honorowe na cześć sławnych związków taktycznych 65 armii, które wyróżniły się w walkach o Szczecin.

Sprawy organizacyjne, związane ze Szczecinem, zostały załatwione. Można było wyjechać do oddziałów, do swych wojsk, a przede wszystkim do 105 korpusu. Po drodze spotkałem Panowa.
— Skąd to, Michaile Fiodorowiczu?
— Dopiero co przyjąłem trzydziestą i trzydziestą ósmą brygady pancerne. Trochę za mało mają sprzętu, więcej jednak niż trzydzieści procent…
W każdym razie była to bardzo konkretna pomoc, ponieważ Doński Korpus wszedł w wyłom mając ogółem 47 czołgów. Istniały wszelkie dane wskazujące na pośpieszny, a często nawet bezładny odwrót faszystowskich wojsk na całym froncie. Dlatego też czołgiści otrzymali dodatkowe zadanie: przyśpieszyć tempo pościgu, do 27 kwietnia zdobyć Brussow, a później nacierać na Strasburg. Wraz z Panowem zajechałem do Aleksiejewa. Jego stanowisko dowodzenia było już na kołach.

Związki taktyczne 105 korpusu szły na zachód w kolumnach, z rzadka tylko rozwijając się, by zlikwidować pozostałe na tyłach punkty oporu nieprzyjaciela. 193 dywizja po przekazaniu Szczecina posuwała się w kierunku morza. Nacierając wzdłuż wybrzeża, zdobyła miasto Barth, po czym opanowała miasto Stralsund, położone na wybrzeżu wprost wyspy Rugii…

Paweł Batow, W marszu i w boju, Warszawa 1978.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Pamiętniki, Wspomnienia, Reportaże. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.