Bałuka znów przemówi

Edmund Bałuka – legendarny przywódca szczecińskich robotników, z telebimu opowie o słynnym „Pomożemy!”, które w Styczniu ’71 miał usłyszeć w Szczecinie I sekretarz PZPR Edward Gierek.

Imprezę z okazji rocznicy zapomnianego przez historię Stycznia ’71 organizuje – pod patronatem „Gazety” – Klub Sztuki Niepopularnej Alter Ego i Instytut Pamięci Narodowej. Bałuka, który od lat mieszka w Warszawie i nie lubi splendoru, ostatnio odmówił przyjęcia orderu z rąk prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Chciał przyjechać do Szczecina, ale ostatnio pogorszył się stan jego zdrowia.


– W najbliższy poniedziałek znów się do niego wybieram – mówi Eryk Krasucki z IPN. – Będzie mówił do kamery. Szczecinianie będą go mogli zobaczyć i usłyszeć 25 stycznia.

– Styczeń ’71 to wydarzenie bez precedensu – mówi Michał Paziewski, niegdyś działacz opozycji, dziś politolog z Uniwersytetu Szczecińskiego. – Po raz pierwszy w historii PRL do zbuntowanego zakładu pracy przyjechali najważniejsi ludzie rządzący państwem.

Bartek Sawicki z Alter Ego: – Szczecin wciąż szuka swojej tożsamości, a ona tkwi właśnie w takich wydarzeniach. Nie musimy wciąż oddawać pola Gdańskowi.

Bezpośrednią przyczyną wybuchu niezwykłego strajku był kłamliwy artykuł w „Głosie Szczecińskim”, z którego wynikało, że stoczniowcy z Warskiego chcą pracować w tzw. czynie partyjnym. Kiedy 22 stycznia 1971 r. robotnicy rozpoczęli strajk, dyrekcja stoczni odcięła dostawy żywności, a milicyjne helikoptery rozrzucały ulotki: „Wrogie ośrodki zachodnioniemieckich rewizjonistów wykorzystały niepokoje dla podważenia granic na Odrze i Nysie”.

To Edmund Bałuka rzucił hasło strajku aż do przyjazdu do Szczecina najwyższych władz państwowych. Skutek – do ogarniętego rewoltą zakładu przyjechali: I sekretarz KC PZPR Edward Gierek, premier Piotr Jaroszewicz, szef MSW Franciszek Szlachcic i gen. Wojciech Jaruzelski, który był wówczas posłem ziemi szczecińskiej. To wtedy, według niektórych historyków, na słynne pytanie Gierka: „No więc jak, pomożecie?”, szczecińscy robotnicy mieli entuzjastycznie odpowiedzieć: „Pomożemy!” (w rzeczywistości entuzjazmu nie było, władzy udało się ugasić strajk bez realizacji postulatów). Słynne spotkanie w stoczni trwało dziewięć godzin. Władza zadbała, aby społeczeństwo nie poznało jego szczegółów, ale w październiku 1971 r. trzy szpule taśmy filmowej przemycono na Zachód.

Impreza przypominająca tamte wydarzenia odbędzie się 25 stycznia w klubie Alter Ego. Organizatorzy chcą ściągnąć nigdy nieemitowany w Polsce film „Trzy dni w Szczecinie” wyprodukowany przez brytyjską telewizję Granada.

Życie Edmunda Bałuki

Mówi, że jego życie potoczyłoby się inaczej, gdyby pozwolono mu być marynarzem. Pochodzi z Krosna. Gdy miał 19 lat pojechał do Gdyni, gdzie skończył roczny kurs w Centrum Wyszkolenia Morskiego, ale po pierwszym rejsie odebrano mu książeczkę żeglarską za kontakty z emigracją. W 1956 r. próbował uciec na Zachód – w okolicach Bratysławy wskoczył do Dunaju, chcąc go przepłynąć wpław. Złapali go czechosłowaccy pogranicznicy, sądzono go w Polsce, trafił do kamieniołomów. W 1957 r. osiedlił się w Szczecinie. Był m.in. konserwatorem kadłubów. Miał mir wśród robotników, w Grudniu ’70 został członkiem komitetu strajkowego. W 1971 r. stanął na czele strajku, później działał w komitecie robotniczym. Kiedy rozpoczęły się represje, z załatwioną na lewo książeczką żeglarską, na pokładzie m/s „Siekierki” uciekł na Wyspy Kanaryjskie, a później na Zachód. Podczas pobytu w Anglii stał się popularny, kiedy tamtejsi trockiści przedrukowali książkę opartą na stenogramach konfrontacji Gierka z robotnikami. Studenci z uniwersytetu w Manchesterze wystawili sztukę na ten temat, później zainteresowała się nią telewizja Granada. Tak powstał film Bolesława Sulika „Trzy dni w Szczecinie”. W Paryżu Bałuka założył Polską Socjalistyczną Partię Pracy, wydawał radykalne, lewicowe, antykomunistyczne pismo „Szerszeń”, które kurierzy przewozili do Polski. W kwietniu 1981 r. nielegalnie wrócił do kraju z doklejonymi wąsami i lipnymi francuskimi papierami. Po wprowadzeniu stanu wojennego został internowany. Dostał pięć lat więzienia za przygotowania do obalenia ustroju. W nowej Polsce wycofał się z polityki.

Adam Zadworny, Gazeta Wyborcza, 17 I 2007 r.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Wydarzenia. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.