Rabunek na dwóch rzeźbach szpitalnych

Ofiarą padł brązowy ptak z rzeźby Stanisława Biżka i miedziane wahadło z kompozycji Marleny Bojarskiej-Sztuk, które zdobiły przyszpitalny park przy ul. Strzałowskiej.

Rzeźby stały tam od dwóch lat. Kilka dni temu w nocy ktoś odciął brązowego ptaka. Ten sam los spotkał miedziane wahadło. Krystyna Pieczyńska, dyrektorka Rejonowego Szpitala Onkologicznego, ma łzy w oczach: – To jest dla nas bardzo przykra, bolesna sprawa. Dzieła sztuki miały łagodzić chorym pobyt w szpitalu. Ale cóż. Taka tu u nas trudna dzielnica.

– Brak słów, że ktoś może dopuścić się czegoś takiego – stwierdza Marlena Bojarska-Sztuk. – Przecież ludzie, którzy w tym szpitalu mieli to nieszczęście przebywać, żyli tymi rzeźbami, odpoczywali przy nich, one dawały im do myślenia.

– Nie wiem, jak nazwać ludzi, którzy dopuszczają się takich rzeczy – mówi Stanisław Biżek, autor ogołoconej rzeźby. – Niedługo w tym mieście zrobi się pustynia, bo nie warto nic tu zrobić. Uważam, że powinno się wprowadzić zakaz skupu metali kolorowych albo skup tylko w jednym rzetelnym miejscu.

Rzeźby powstały podczas artystycznego pleneru. Miały ozdabiać miejsce, ale też nasycone symboliką i emocjami, miały w kontemplujących je chorych tchnąć siły. Taka była rzeźba Stanisława Biżka „Ochrona życia”, który zaproponował szpitalowi ptaka z brązu z rozpostartymi skrzydłami, chroniącymi jajo – symbol życia. Taką też rzeźba Marleny Bojarskiej-Sztuk: ślimak, który pokonał niebywałą trudność by wpełznąć na wielką formę, gdy pod nim miedziane wahadło z napisem „Quo vadis”, odmierzało czas.

Ewa Podgajna, Gazeta Wyborcza, 15 VI 2006 r.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Pomniki. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.