Pomnik Ofiar Grudnia’70

W wielosetletniej historii Szczecina nie jeden raz miały miejsce spory jego mieszkańców z władzami tak lokalnymi, jak też związane z „niepokojami i buntami”, które falami przetaczały się przez Europę. Niewiele było jednak wydarzeń, w których „szczeciński udział” miał tak wielkie znaczenie dla kształtu politycznego Europy, jak powstanie, zdławienie i wreszcie „ostateczne” zwycięstwo „Solidarności”, które zaowocowało upadkiem totalitarnych rządów komunistycznych w Europie Środkowej i Wschodniej.
Lata 80, w których „Solidarność” zatriumfowała, została zdławiona, ale nie uległa i w końcu zwyciężyła – miały swoje korzenie w wydarzeniach o dziesięć lat wcześniejszych, w „Wypadkach Grudniowych” albo „Wydarzeniach Grudnia 1970”. To właśnie wtedy polscy robotnicy przekonali się, że jawny, otwarty protest, a choćby tylko próba przedstawienia „władzy” swoich postulatów – kończy się bitwą, w której „legalne siły porządkowe” zdolne są nawet do użycia broni palnej, szczególnie wtedy, kiedy atakowane są siedziby instytucji rządowych.
To wtedy Marian Jurczyk i Lech Wałęsa oraz wielu, wielu innych zrozumieli, że „z władzą trzeba rozmawiać inaczej”. To także dzięki temu doświadczeniu, dzięki krwawej ofierze „Grudnia 70” Polacy zorganizowali się w „Solidarności” tak, aby jak najmniejszym kosztem zwyciężyć – i zwyciężyli. Zwycięstwo przyszło dwadzieścia lat później, ale tu, w Szczecinie, nigdy nie zapomniano o tych, którzy ponieśli śmierć zimą 1970 roku… Dzięki temu w Szczecinie, na Placu Solidarności, stanął pomnik upamiętniający Ofiary Grudnia 1970, a szczeciński przywódca strajku z roku 1980 miał możliwość wygłosić przemówienie na jego odsłonięciu.


Oto pełny tekst przemówienia, które zostało wygłoszone przez Mariana Jurczyka w dniu 28 sierpnia 2005r.:

„Szanowni Państwo,

Pragnę dołączyć się do powitań wypowiedzianych na początku dzisiejszej uroczystości i raz jeszcze gorąco przywitać naszych znamienitych gości oraz wszystkich mieszkańców Szczecina.
Za dwa dni minie dwudziesta piąta rocznica podpisania porozumień sierpniowych w Szczecinie. Historycy różnie oceniają najnowsze dzieje Polski – w jednej sprawie są zgodni:
– Nie byłoby polskiego Sierpnia i narodzin „Solidarności” bez wydarzeń wcześniejszych, w roku 56, 76, a zwłaszcza bez tragicznego „Grudnia 70” na Wybrzeżu.
Dzisiejszą uroczystością pragniemy przypomnieć wydarzenia sprzed trzydziestu pięciu i dwudziestu pięciu lat, uczcić pamięć ich uczestników, oddać hołd ofiarom, zastanowić się nad znaczeniem robotniczych zrywów.
Szanowni Państwo
Znajdujemy się w miejscu wyjątkowym, uświęconym krwią niewinnych ofiar „Grudnia” roku 1970. Przed trzydziestu pięciu laty zginęło w Szczecinie 16 osób – najwięcej właśnie tu, od kul wystrzelonych z okien Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej. Dlatego nie wyobrażam sobie, aby pomnik upamiętniający jedną z najohydniejszych zbrodni systemu komunistycznego mógł stanąć gdzie indziej. Ówczesna władza zabitych i pozostałych uczestników protestu nazywała z cyniczną pogardą „wichrzycielami, elementami antysocjalistycznymi, chuliganami”… A przecież byli to uczciwi, ciężko pracujący robotnicy, którzy wyszli na ulice miasta, aby zaprotestować przeciwko niesprawiedliwym, drastycznym podwyżkom cen żywności. Byli to również uczniowie szczecińskich szkół. Pragnęli jedynie upomnieć się o swoje prawa i walczyć o ludzką godność. Ówczesne władze Polski gardziły jednak tymi wartościami. Nie miały zamiaru rozmawiać z protestującymi – robotnicy Wybrzeża na swej drodze napotkali jednostki milicji i oddziały wojska. Napotkali śmierć.
Dziś nazwiska zabitych w Szczecinie wyryte zostały na pomniku, który za moment uroczyście odsłonimy. Długo, bardzo długo rodziny i przyjaciele zamordowanych czekali na tę chwilę.
Zwracam się do najbliższych ofiar szczecińskiego Grudnia – pragnę przypomnieć Wam słowa świętej pamięci biskupa radomskiego, Jana Chrapka, który mówił:
„- Żyj tak, aby pozostawić po sobie trwały ślad”.
Wasi synowie, mężowie i ojcowie pozostawili po sobie taki właśnie ślad. Zasiali ziarno wolności i nadziei, które zrosili własną krwią. Ich ofiara nie była daremna! Na zawsze pozostaną w naszej pamięci! Oddaję im cześć.
Szanowni Państwo
Musiało minąć dziesięć lat, żeby ofiara złożona w Grudniu zaowocowała latem 1980 roku. Polska była już wtedy innym krajem. Od blisko dwóch lat ze Stolicy Piotrowej nauczał największy nasz rodak, zmarły przed kilkoma miesiącami papież Jan Paweł II.
„ – Nie lękajcie się” – nawoływał – i rodacy Karola Wojtyły przestali się lękać. Podczas pierwszej papieskiej pielgrzymki do kraju spostrzegli, że są ich miliony, że są w większości. Uwierzyli, iż potrafią skruszyć zniewalający system.
Protest rozpoczął się w Lublinie. Czternastego sierpnia stanęła produkcja w Stoczni Gdańskiej. Cztery dni później strajk rozpoczął się w Stoczni Szczecińskiej.
U podstaw tych protestów także leżały względy ekonomiczne. Szybko jednak robotnicy przedstawili postulaty natury politycznej, z których najważniejszymi były: żądanie uwolnienia „więźniów sumienia” i utworzenie wolnych związków zawodowych. Nauczeni tragiczną lekcją Grudnia protestujący nie wyszli na ulice. Słabnące z roku na rok władze kraju nie miały wyjścia i musiały podjąć rozmowy ze strajkującymi. Pierwsza cegła z muru totalitarnego państwa została usunięta.
Stanąłem na czele strajku nie bez obaw. Wiedziałem, że racja jest po naszej stronie. Pamiętałem jednak wydarzenia sprzed dziesięciu lat. Przez cały czas trwania strajku docierały do mnie informacje, iż władza zdecyduje się na rozwiązania siłowe (dziś myślę, że były to prowokacje, których celem było zasianie w nas zwątpienia).
Im dłużej trwał protest, tym moja wiara w powodzenie strajku rosła. Sił dodawały wiadomości o strajkach w innych szczecińskich zakładach i całej Polsce. Nadzieję dawało rozpoczęcie rozmów z delegacjami rządowymi. Największe znaczenie miała jednak postawa strajkujących: owszem, byli zdenerwowani, ale dostrzegałem w nich niesamowitą determinację. Z ich słów przebijało przekonanie o słuszności protestu i stawianych żądań. Między nami rodziło się poczucie autentycznej wspólnoty, prawdziwej solidarności.
Jak wiemy, trzydziestego sierpnia podpisałem porozumienie kończące strajk w Stoczni Szczecińskiej. Dzień później podobny dokument podpisał w Gdańsku Lech Wałęsa, a za kilka dni górnicy z Jastrzębia Zdroju.
Z siły, którą dał nam sierpniowy protest, zrodził się Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność”. Zrzeszał dziesięć milionów ludzi. Był największym w tej części Europy ruchem społecznym, niezależnym od władz państwowych. To już nie była jedna cegła, lecz niemalże cały fundament wyrwany spod budowli komunistycznego państwa! I choć mur zniewolenia nie zawalił się, a po Solidarnościowym przebłysku wolności nastała noc stanu wojennego, były kolejne prześladowania i ofiary, to nadzieja i wiara – zrodzone owego pamiętnego Sierpnia sprzed dwudziestu pięciu lat – nie zostały zabite. Polska stała się krajem niepodległym i wolnym.
Szanowni Państwo
Pozostaje spytać, co z wartości zrodzonych w Sierpniu pozostało do dziś? Jak po piętnastu latach od odzyskania wolności postrzegamy tamten wspaniały zryw? Czy możemy z niego coś ocalić i przekazać naszym następcom?
Wielokrotnie we własnym sumieniu szukałem odpowiedzi na te pytania. Przyznam, że nie jest mi łatwo ich udzielić. Jednego jestem pewien: „Grudniowy zryw”, a następnie narodziny „Solidarności” utorowały drogę nie tylko do wolnej Polski. Dzięki nim padł mur berliński i runęła żelazna kurtyna, a narody Europy Środkowo-wschodniej zrzuciły komunistyczne jarzmo. Wszystkim przywódcom „Solidarności”, szczególnie Lechowi Wałęsie, a także tysiącom bezimiennych uczestników sierpniowych strajków i działaczom podziemnej „Solidarności” należą się za to słowa podziękowania i uznania. To jest trwały ślad, który po Was pozostanie.
Nie sposób nie podziękować tutaj państwom zachodu za pomoc, jaką okazały tysiącom emigrantów z Polski, którzy rozpaczliwie tej pomocy poszukiwali. Dla wielu z nich stały się drugą Ojczyzną, w której nasi rodacy rozpoczęli „nowe życie”. Dla wielu z nich jest domem do chwili obecnej. Wyrażam najgłębszą wdzięczność za okazane wtedy przejawy prawdziwej solidarności międzyludzkiej.
Szczególne podziękowania kieruję do społeczeństw Austrii, Australii, Belgii, Danii, Finlandii, Francji, Holandii, Kanady, Norwegii, Republiki Federalnej Niemiec, Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, Szwecji, Wielkiej Brytanii, Włoch. Jako wyraz mojej wdzięczności postanowiłem uhonorować ambasadorów tych Państw pamiątkowymi medalami. Jestem pewien, że ta szlachetna postawa pomocnych nam krajów nigdy nie zostanie przez Polaków zapomniana.
Podobnymi medalami postanowiłem uhonorować również tych, którzy zostali poszkodowani w grudniu 1970 roku oraz rodziny ofiar tamtych zajść.
Na tym, niestety, moja pewność się kończy. Mam wrażenie, że bardzo odeszliśmy od ideałów „Solidarności”. Służbie zdrowia grozi upadek. Szkolnictwo jest niedofinansowane. Padają zakłady pracy. Miliony ludzi pozostają bez pracy. Rośnie rzesza ubogich. Młodzi, wykształceni ludzie opuszczają kraj, aby za granicą szukać pracy.
Z drugiej strony widzę elity polityczne całkowicie odwrócone od problemów społeczeństwa. Co chwilę słyszymy o kolejnej aferze i skandalach korupcyjnych. Bardzo nieliczna grupa osób opływa w niewyobrażalne dostatki. Jak się dowiadujemy, wiele z tych osób swój majątek zawdzięcza nie ciężkiej i uczciwej pracy, lecz znajomościom i koneksjom.
Być może przejaskrawiam. Zmierzam jednak do jednego. W oczach bardzo wielu ludzi widzę podobny blask, jak wśród uczestników protestów z roku 1970 i 1980. Rozmawiam z nimi i wiem, że czują się pokrzywdzeni. Tak samo jak w Grudniu i Sierpniu ludzie ci czują, że odbiera się im godność. Bo jak inaczej ma się czuć emerytka, której nie wystarcza na leki? Co myśli matka, która musi wychować dwójkę czy trójkę dzieci, a jej mąż od lat nie może znaleźć pracy? Taka kobieta przyjmie każdą pracę. Zgodzi się na najniższą pensję. Zaciśnie zęby i nie zaprotestuje przeciwko łamaniu jej praw pracowniczych, setkom nadgodzin bez zapłaty, wyzwiskom i poniżaniu.
U ludzi, których spotykam, nie widzę jednak tego zapału i wiary, że można coś zmienić. Nie widzę tej ożywczej siły, która stworzyła związek „Solidarność”. Widzę za to, że niepostrzeżenie wokół nas znów wyrosły mury. Coraz bardziej dzielą nas bariery ekonomiczne, społeczne, polityczne. Dzieje się tak, bo coraz mniej jest w nas solidarności, tej zwykłej, ludzkiej solidarności, pisanej przez małe „s”. To rzeczywiście może odbierać nadzieję.
Wierzę jednak, że w nas wszystkich drzemią siły, zdolne, tak jak przed laty, do rozebrania – cegła po cegle – tych nowych murów. Musimy wszyscy zdobyć się na wysiłek i przywrócić nam Polskę prawą, sprawiedliwą i solidarną. Musimy sprostać temu wyzwaniu. Zobowiązuje nas do tego pamięć ofiar sprzed trzydziestu pięciu lat. Zobowiązuje etos i tradycja „Solidarności”. Musimy pozostawić po sobie jeszcze jeden trwały ślad dla dobra domu ojczystego.
Przywróćmy Szczecinowi powszechność pracy, by ponownie zwieńczyć „Solidarność” wszystkich środowisk Szczecina. Niech Bóg nam pomoże w tych wysiłkach.
Dziękuję za uwagę”

Jak podał Biuletyn Urzędu Miasta w Szczecinie, w niedzielę, 28 sierpnia, o godz. 12.00 na Placu Solidarności rozpoczęła się Msza Święta, w trakcie której odsłonięty został pomnik Grudzień’70. Mszę koncelebrował metropolita arcybiskup Zygmunt Kamiński. W uroczystości wzięło udział ponad 2500 szczecinian. W szczecińskich uroczystościach uczestniczyli także: Jerzy Buzek, Joachim Gauck, Longin Komołowski, Andrzej Milczanowski, Maciej Płażyński i Janusz Śniadek.
Specjalnie na odsłonięcie pomnika wykonanych zostało 100 medali pamiątkowych. 50 z nich zostało wręczonych 28 sierpnia, a pozostałe będą wręczone podczas grudniowych uroczystości 35 rocznicy Grudnia ’70. Podczas uroczystości odsłonięcia pomnika medale otrzymają rodziny ofiar, osoby poszkodowane podczas historycznych wydarzeń, ambasadorzy piętnastu państw, które przyjęły w latach ’80 polskich emigrantów. Pamiątkowe medale otrzymają również: Prezydent Lech Wałęsa, Książnica Pomorska, Muzeum Narodowe w Szczecinie i Rada Miasta.


Fot. 1. Pamiątkowe medale.


Fot.2. Pomnik na tle gmachu Komendy Wojewódzkiej Policji.
Wydaje się, że pomnik Ofiar Grudnia 1970 stanie się jednym z bardziej charakterystycznych symboli Szczecina. Fakt, że widać go z okien gmachu, który w czasie pamiętnych dni grudniowych próbowali zdobyć demonstranci, a którego ówczesna załoga odpowiedziała na te usiłowania ogniem z broni palnej – niech stanie się przestrogą dla wszystkich, którzy odważą się używać takich metod w dialogu pomiędzy władzą a społeczeństwem. Na myśli mam zarówno tych, którzy organizują protesty, jak i tych, którzy będąc na służbie państwa zajmują się ochroną przedstawicieli i siedzib instytucji państwowych. Niech ten pomnik przypomina, że, jak to wyraził celnie Prezydent Szczecina:
„w nas wszystkich drzemią siły, zdolne, tak jak przed laty, do rozebrania – cegła po cegle – tych nowych murów. Musimy wszyscy zdobyć się na wysiłek i przywrócić nam Polskę prawą, sprawiedliwą i solidarną. Musimy sprostać temu wyzwaniu. Zobowiązuje nas do tego pamięć ofiar sprzed trzydziestu pięciu lat. Zobowiązuje etos i tradycja „Solidarności”. Musimy pozostawić po sobie jeszcze jeden trwały ślad dla dobra domu ojczystego.”

Warto te słowa zapamiętać, aby już nigdy nie wróciły dni takie jak tamte, kiedy wieczorami rozprawiano o przypadkowej kuli, która dosięgła dziewczynę w oknie, o zabitych na placu, o tych, którzy otrzymali śmiertelne postrzały przy bocznej bramie KW MO, tej stalowej, która wychodzi na ul. Prezydenta Starzyńskiego… Wtedy mówiono ostu zabitych, o jakimś milicjancie, którego tłum miał rozszarpać w centrum miasta, wspominano pożar Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Potem cichcem zapalano świeczki na tajemniczych mogiłach, których „władze” nie pozwoliły podpisywać, aż do czasu, kiedy po sierpniowym zrywie świeczki „wychodziły” daleko w głąb ulicy Karola Miarki.


Fot. 3. Tablica zawiera 16 nazwisk – czy to pełna lista ofiar?
Oby nie wróciły czasy, kiedy broń maszynową instalowano w wieżyczkach czerwonego gmachu w obawie, że robotnicy i mieszkańcy miasta znów spróbują szturmować gmach państwowy.


Fot. 4. Dedykacja.
„Naród, który zapomniał swojej historii – ginie”. Ważne to słowa i dlatego warto wiedzieć, komu ten pomnik zawdzięczamy. Jak widać, nasze, szczecinian podatki, także się temu przysłużyły. Oby, zgodnie z marzeniem Mariana Jurczyka:
„- Przywróćmy Szczecinowi powszechność pracy, by ponownie zwieńczyć „Solidarność” wszystkich środowisk Szczecina. Niech Bóg nam pomoże w tych wysiłkach.”
– oby nasza praca pozwoliła na sfinansowanie nie tylko tego świadectwa.


Fot. 5. Tablica upamiętniająca inicjatorów i sponsorów.

Miejmy nadzieję i róbmy wszystko, aby te nasze nadzieje się ziściły. Fakt, że już teraz przed pomnikiem wciąż przystają ludzie, a dzieciaki próbują przenieść jego kształty na papier – moim zdaniem nieźle wróży przyszłości naszego miasta. Nowe pokolenia mogą się uczyć na naszych błędach i naszych osiągnięciach…


Fot.6. W tle całkiem współczesny gmach Pazim/Radisson i młodzi plastycy u stóp pomnika.


Fot.7. Pomnik od frontu. Tu dobrze widać, że Anioł (Posłaniec) stojący w łodzi niesie nam koronę.
Warto czasem stanąć u stóp Pomnika Ofiar Grudnia 1970 i rozważyć, czy ludzie i ich czyny, które upamiętnia, mogą być dla nas powodem do rozmyślań o gniewie, bólu, nadziei, pracy i ofierze. Warto też pamiętać, że lepiej uczyć się na błędach cudzych, niż wciąż błądzić bez pamięci.

Wojciech Banaszak

W artykule wykorzystano fotografie własne autora (pomnik i jego detale, wykonane 09.09.2005r.) oraz zdjęcia medali pamiątkowych zaprezentowane w Biuletynie UM Szczecina.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Pomniki. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.