Historia powojennego odkrycia fragmentów Bram Portowej i Królewskiej

Rozmowa z Michałem Rembasem o historii powojennego odkrycia fragmentów bram portowej i królewskiej.
– Kilka lat temu odnalazł pan miejsce, w którym Niemcy podczas wojny złożyli zwieńczenia Bramy Portowej w obawie przed naloltami alianckimi. Jak udało się je po latach odnaleźć?


– Zawsze chciałem odszukać to miejsce w Lasku Arkońskim. Poszedłem więc na Pogodno i zacząłem pytać mieszkańców. Spotkałem m.in. 60 letniego Chińczyka, pana Anatola Janga, który opowiedział mi, że będąc dzieckiem bawił się między złożonymi w lesie fragmentami Bramy Portowej. Później udało mi się znaleźć Stanisława Glińskiego, który w 1957 roku organizował transport zwieńczeń z lasu. Dowiedziałem się też, że we Wrocławiu mieszka ówczesny wojewódzki konserwator zabytków w Szczecinie prof. Henryk Dziurla. Pojechałem do niego i opowiedział mi całą historię. To właśnie on w 1953 roku odnalazł w Lasku Arkońskim fragmenty Bramy Portowej. Leżały przy polanie w okolicach dzisiejszej Szkoły Podstawowej nr 36 przy ulicy Wojciechowskiego.
– Czy elementy bram były dobrze ukryte?
– Nie. Niemcy wywieźli je w 1942 roku, aby uchronić je od zniszczenia podczas nalotów alianckich. Wcale ich jednak nie schowali, tylko ułożyli dość niedbale około 30-40 metrów od dzisiejszej ulicy Chopina, między drzewami. Polacy chodzili wśród nich, dzieci bawiły się, ale przez lata nikt nie skojarzył, że są to właśnie fragmenty Bramy Portowej, a także Królewskiej, bo one również w tym miejscu się znajdowały. Odkrył to dopiero Henryk Dziurla w 1953 roku.
– Dlaczego zwieńczenia bram wróciły na swoje miejsce dopiero w 1957 roku?
– Przez wiele lat nie można było pozyskać pieniędzy potrzebnych do zamontowania zwieńczeń. Bramy były też niewygodne politycznie – trzeba pamiętać, że były to obiekty pruskie, będące wręcz gloryfikacją Prus. Dopiero w 1957 roku udało się przesunąć pieniądze, które pierwotnie miały być wykorzystane na odbudowę baszty i dzięki nim zwieńczenia wróciły na swoje miejsce.
– W jakim stanie odnaleziono fragmenty bram?
– Dziurla w korespondencji z Warszawy pisze, że były one w tragicznym stanie. Naprawdę aż tak źle nie było. Chodziło jednak o pozyskanie funduszy na ratowanie zabytku. Do czasu rozpoczęcia prac bloki leżały w Lasku Arkońskim bez żadnego zabezpieczenia. Ograniczono się jedynie do przybicia tabliczki informującej, że jest to obiekt zabytkowy. Mało kto się jednak tym przejmował. Ludzie przychodzili tu na spacer, siadali na blokach, między nimi bawiły się dzieci. Mimo to zwieńczenia przetrwały w dość dobrym stanie.
– Ja przewieziono i zamontowano elementy bram?
– Prace ruszyły w 1957 roku. Wynajęto amerykański wóz z demobilu – Studebaker i zapakowano na niego zwieńczenia. Po Szczecinie poszła nawet plotka, że wywożą bramy do Warszawy. Ponumerowane bloki układano na podstawie starych zdjęć obiektów. Prace wykonywane były bardzo prymitywną techniką. Przy montażu nie rekonstruowano ubytków w elementach rzeźbiarskich. Prace wykonywano bardzo szybko. Zakończono je jesienią 1957 roku.

Rozmawiała Monika Stefanek, Głos Szczeciński.

PS. Dzieki Krasiowi za podrzucenie tematu i zdjęć
Zdjecia w naszej Galerii

Ten wpis został opublikowany w kategorii Architektura i Urbanistyka. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.