Szczecińskie Wieże – Kościół św. Rodziny przy ul. Królowej Korony Polskiej

Po co wchodzić na wieże kościelne? Po co ja mam wchodzić na wieże kościelne? Dlaczego bez wahania przystałem na tę propozycję?
Chyba wystarczy jedna z poniższych odpowiedz, a odpowiedz na wszystkie poniższe pytania TAK jest chyba więcej niż zadowalająca:
• Czy interesuje mnie stara architektura?
• Czy lubię stary Szczecin?
• Czy lubię odwiedzać trudnodostępne miejsca?
• Czy nie jest to trochę szalone?

Architektura

Jednym z odwiedzonych kościołów był modernistyczny budynek przy ul. Królowej Korony Polskiej. Bardzo ciekawy. Wbrew potocznej opinii nie jest on zwykły ani niczym się nie wyróżniający. Nie jestem ekspertem, ale podobno jest to wzorowy przykład modernizmu. Obok większości budynków w Szczecinie, które są ‘bezstylowe’, czy eklektyczne, ten jest bardzo charakterystyczny. Surowy. Zgrabny. Smukły.

Jaki jest z zewnątrz wszyscy widzą. Na schodach na wieżę nie ma klinkierowych cegieł; są to przemysłowe solidne stalowe stopnie w betonowej klatce schodowej. Niby nic, ale czuć klimat. Ale nie jest to klimat podniosłości kościelnej, raczej podziemnych betonowych budowli… Bunkrów. Typowe dzieło architektów i inżynierów niemieckich: solidne, a jednocześnie trzymające fason. Praktyczne i niebrzydkie.
A może tylko dlatego mi się podoba, że odbiega od Polskiej Normy?

Stary Szczecin
Wchodząc w miejsca gdzie pozostałości niemieckiego Szczecina są tak widoczne, zarówno patrząc na dawne napisy jak i choćby na porzucone tu i ówdzie stare gazety nie sposób nie myśleć o dramatycznej zmianie w życiu miasta jakim była wojna. A raczej jej konsekwencja, czyli całkowita zamiana mieszkańców. Pomyślałem o pierwszych duchownych, którzy wchodząc po wojnie do kościoła myśleli: od dziś to będzie mój kościół. Ale nie wprowadzali się do nowej budowli, kilka miesięcy wcześniej kościół był zapełniony Niemcami. Wchodząc po wojnie ksiądz poszukiwał w zakrystii potrzebnych akcesoriów służących do odprawiania mszy. Szukał w szufladach czy szafkach, w których zostawił je niemiecki ksiądz. Korzystał z przyzwyczajeń poprzednika. Czy je zmienił czy były dobre? Czy czuł się winny? Czy poprzednik czuł, że jest poszkodowany? Ale, co ważniejsze: czy byli oni sprawcami tej zmiany? Chyba nie. Wobec tego może warto przestać ich rozróżniać na Niemców i Polaków. Może warto pomyśleć: Szczecinianie?

Trudnodostępne miejsca
Wejście na wieże to nie wszystko. Solidne schody nie wprowadzają elementu grozy. No to może w takim razie pochodzimy po stropie. Kilkanaście (kilkadziesiąt?) metrów nad poziomem ławek, na centymetrowej grubości deskach? To robi wrażenie. Jesteśmy nad stropem, nad nawą główną. Skrzypienie desek i delikatne kroki na piasku (pewnie miał izolować cieplnie kościół). Wrażenie grozy się powiększa po zalezieniu małej dziury w deskach – widać kościół, ławki zapełnione, jest msza. Co więcej – czuć zapach palonych kadzideł…

Dziwne miejsca
Wejście na wieżę to przyjemne przeżycie. Na tej było mniej alpinistycznych dreszczy emocji, ale za to zaglądanie przez dziurę na modlących się ludzi.
W zasadzie wewnątrz pomieszczenie mało przypomniało wieżę. Duża hala nad kościołem. Były tam nawet dzwony. Starsze niż kościół. Dużo starsze. Stały tam (nieczynne) wraz z resztkami elektrycznego napędu. A co słychać o określonych porach w okolicy? Nagrane na płytę kompaktową kuranty…
Także zegar jest raczej nowoczesny – z zewnątrz w niczym nie odbiega od oryginalnego, a wewnątrz jest to elektroniczny mechanizm sterowny z eteru…

Na koniec – nie zapraszajmy tam wszystkich, pozostawmy te miejsca niedostępnymi.

Skoniak

Zapraszamy do galerii

PS Byliśmy tam 8 X 2004

Ten wpis został opublikowany w kategorii Wieże. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.