http://miasta.gazeta.pl/szczecin/1,34939,2243200.html
Szczecin zagrał w filmie "Ławeczka"
Kamila Mostowik 22-08-2004, Gazeta Wyborcza 22-08-2004
"Ławeczka" w reżyserii Macieja Żaka wchodzi do kin dopiero w najbliższy piątek, ale już wczoraj film można było obejrzeć na przedpremierowym pokazie w Heliosie. Film w całości kręcony był w Szczecinie. Akcja toczy się na pływającym po porcie statku wycieczkowym "Dziewanna"
Kamila Mostowik: Jak pracowało się Panu w Szczecinie?
Maciej Żak, reżyser: Fantastycznie. Trafiliśmy na niesamowitego kapitana "Dziewanny". Podszedł ze zrozumieniem do tego, co robimy. Spędziliśmy na statku 10 dni zdjęciowych. Bardzo zaangażowani byli również statyści. Widać było, inaczej niż w Warszawie, że im się po prostu chce.
W sztuce "Ławeczka" akcja toczy się w parku. Pan zdecydował się przenieść akcję na szczeciński statek pływający po Odrze. Czy brał Pan pod uwagę inne miasta?
Brałem pod uwagę tylko Kazimierz Dolny i Szczecin. Ale kiedy przyjechałem do Szczecina, nie zastanawiałem się ani chwili.
Wtedy był Pan w Szczecinie pierwszy raz?
Tak, nigdy wcześniej nie miałem okazji. Przyjechałem na dokumentację filmową w czasie Dni Morza. Zostałem obwieziony po porcie, po wszystkich jego zakamarkach. Decyzja co do planu zapadła natychmiast. Wydaje mi się, że urokliwość Szczecina została w filmie zachowana.
Ale są opinie, że Szczecin pokazany został jako miasto zapyziałe, gdzie sprowadza się z Niemiec zdezelowane samochody, a głównym składnikiem krajobrazu są portowe dźwigi. Pada stwierdzenie, że podczas Dni Morza szczecińskie hotele pękają w szwach, widać tłumy ludzi na bulwarze nad Odrą. Naprawdę tutaj tak nie jest.
Byłem w Szczecinie podczas Dni Morza i na własne oczy widziałem, ile tu było ludzi. Znacznie więcej niż my mieliśmy w filmie statystów. Osoby, które oglądały film w Warszawie, mówiły mi coś zupełnie innego. Nawet w środowisku filmowym spotkałem się z czymś takim jak odkrycie Szczecina jako planu filmowego. "Ławeczka" poza Szczecinem jest odbierana kompletnie inaczej, daję głowę. Dostaliśmy główną nagrodę w Kazimierzu, a tam oceniała nas tylko publiczność. Nie chciałem robić widokówki, folderu o Szczecinie. Film rządzi się innymi prawami, miasto występuje w nim jako tło dla pewnych zdarzeń. Ktoś nawet pięknie powiedział, że w tym filmie jest trzech głównych bohaterów: On, Ona i Miasto. Być może w Szczecinie ten film został odebrany zupełnie inaczej, ale musicie spojrzeć na to z dystansem. Film nie miał na celu rozreklamowania Szczecina, on nie sprawi, że od tej pory będzie tutaj przyjeżdżało tysiące turystów. Chciałem pokazać interesujące, intrygujące miejsce, w którym może się wydarzyć taka historia jak w "Ławeczce" i wydaje mi się, że to się udało.
O czym jest "Ławeczka"
Film opowiada historię spotkania Jej i Jego. On (Żmijewski) sprowadza auta z Niemiec, ma niepoukładane życie osobiste. Flirtuje z każdą napotkaną kobietą. Ona (Fraszyńska) jest po rozwodzie, wychowuje samotnie ośmioletniego syna. Spotykają się przypadkowo na "Dziewannie", gdzie Ona pracuje jako bufetowa. Spotkanie przybiera nieoczekiwany obrót, bo nagle okazuje się, że już się kiedyś spotkali. Rok temu spędzili razem noc, ale On tego nie pamięta.
Miasto z perspektywy "Ławeczki"
Kinga Konieczny, Gazeta Wyborcza, 22-08-2004
Szczecin z "Ławeczki" to portowe, prowincjonalne, strasznie zapyziałe miasteczko, ograniczone do spacerowego, zdezelowanego stateczku "Dziewanna", na którym toczy się akcja. Jest jeszcze salon fryzjerski z minionej epoki, w którym czesze się żona burmistrza [Szczecinem rządzi prezydent - przyp. red.], i prom-nieprom, który nie wiadomo skąd dokąd przewozi bohatera - stoczniowca z jego bardzo starym autem i lawetą. Wszystko razem miało budzić skojarzenie z atmosferą kultowego "Rejsu" - jak dowiedziałam się z informacji przygotowanej na pokaz przedpremierowy - ale mnie jakoś się nie kojarzyło.
Jest jednak w filmie coś - wytwór wyobraźni jego twórców niestety - co budzi bolesne skojarzenie z rzeczywistością, a mianowicie: nabrzeże. Na tym filmowym gwarno jak na jarmarku - balony, wata cukrowa, rozkrzyczane dzieci, zakochani wpatrzeni w nurt rzeki. Po prostu serce miasta, tętniące życiem fajne miejsce, z barem, w którym serwują obiady na kieszeń bufetowej z "Dziewanny" i studentów "Zespołu Szkół Morskich" paradujących tu w uroczych mundurach. I do tego Dni Morza, które paraliżują życie miasteczka! Hotelarze odprawiają klientów z kwitkiem, bo już upchnęli w pokojach 50 tys. turystów i więcej się nie da. Istny najazd imprezowiczów!
I jeszcze romantyczne dźwigi portowe zwieszające się w mroku nad rzeką jak wierzby płaczące. I portowe światła, które rozpływają się w leniwym nurcie rzeki. I statki przy nabrzeżach poustawiane jak auta na parkingu. Taki jest Szczecin widziany z "Ławeczki".