Postautor: zibip47 » 2 kwie 2010, o 18:29
Wracam do wczesnych wspomnień . Cukiernia Walczaka na Radogoskiej w latch siedemdziesiatych przeszła w inne ręce i ten nowy właściciel był znacznie gorszym fachowcem i miał asortyment mniej smakowity. Powtarzam opinie moich rodziców bo ja wtedy wałesałem po morzach i oceanach.
Rzadko bywałem u rzeżnika na Szarotki ale wydaje mi się ze tam sklep miesny był za niemca.Świadczyło to wykafelkowanie i haki, z reguły puste. Przypomina mi sie tez rozpacz matki gdy po parogodzinnym staniu w kolejce przynosiła plucka wieprzowe i coś musiała z tego zrobić i robiła i my to jedliśmy.
O tym "Twoim sklepie z nocnikami" zapomnialem napisać tam można powiedziec było AGD /artykuły gospodarstwa domowego.
Moda. Nie mogę nic napisać o modzie dziewcząt . We wczesnym dzieciństwie nie zwracalem absolutnie na to uwagi. Natomiast moge sie poskarżyć na mojlos chłopaka ktory dopiero w 5 klasie mógł sie zaprezentowac w dlugich spodniach. Bo tak posuwałem nie tylko w lecie w krotkich z wyjatkiem zimy gdy się nosilo narciarki, Chodziłem w pończochachZapinalo sie je na gumki przymocowane do "jaczki" cos jakby króciutki podkoszulek z przymocowanymi gumkami jaki maja kobiety przy pasie do ponczoch.
Zima nosilo się spodnie narciarki wpuszczane do butow a skarpeta była wywijana na but.
Nie nosiło sie kurtek raczej plaszcze. Do szkoly trzeba było w fartuchu dziewczynki . Ja mialem taka bluzę uszyta z rypsu lub podszewki czarna albo granatową. Podobnie dziewczyny ale One mialy fartuchy w podobnej kolorystyce tylko jeszcze ozdabiały te fartuchy białymi kołnierzami rznego rodzaju. Acha i tarcze szkolne musiały by na fest przyszyte na rekawach. Ten stroj obowiazywał az do matury. Dziewczyny miały przechlapane bo zaciekle były zwalczane grzywki /utrudniać miały dostęp wiedzy do szarych komurek/ no i podobnie tapirowanie włosów. Wszelkie upiekszenia sie tuszem do rzęs czy jakimis kredkami było nie do pomyślenia. Kiedyś w 10 klasie wybralem sie na szkolna zabawe w chodzilem do LO nr4, ponieważ było to na drugim koncu Szcecina nie miałem kontaktów pozalekcyjnych. Na zbawy nie chodziłem jako ze do tanca nadawałem sie jak wół do karety, a nauczyciele przymuszali . Łapali delikwentow podpierajacych ścianę i łaczyli w pary z tanczacymi ze soba dziewczetami. Więc mimo ze chodzilem do tej szkoły 3 rok to bylem zszokowany urodą moich koleżanek klasowych, niektore poznawalem po namyśle. Przekonałem się wtedy jak strój zmienia dziewczyny ktore były nie na granatowo, raczej kolorowo i uczesane tak by podkreślić swoje walory. Może i nawet były delikatnie podmalowane.
Za nie noszenie tarczy , grzywki, tapiry czy długie włosy u chłopców był obniżany stopień ze sprawowania . Nie raz miałm 3-ke za tarcze i za włosy.