michalakagnieszka pisze:Irs6 - ...."porównuję życia" - nasze wygodne i ciepłe ale pełne marudzenia i niezadowolenia do tamtego sprzed 50, 60 laty. Czy wtedy ludzie też tak miałczeli i skamleli?
Dlaczego Twoi rodzice zdecydowali się na przeniesienie do Szczecina, dlaczego właśnie tu - co nimi kierowało?
Zobacz ile pytań - warto na nie odpowiadać, to nasza szczecińska opowieść.
Pozdrawiam - aga
Już myśłem ze temat umrze śmiercią naturalną, ale jednak nie.
Dlaczego moi przodkowie zjawili sie w Szczecinie? Wg obecnej mojej wiedzy większości opartej na domysłach w oparciu o nieliczne dane przypuszczam że pierwszy do Szczecina przybył dziadek ze strony mamy wracajać z obozu. Do ktorego trafił jako uczestnik powstania wielkopolskiego a jego rodzine wywiezli do GG /Kielce/ Kiedy spotkał się z rodzina w miejscu poprzedniego zamieszkania okazało sie ze nie maja gdzie mieszkać / wynajmowali mieszkanie/ Więc ruszył do Szczecina. Tu zajął mieszkanie na Bogusława i zaczął handlować. Z Wielkopopolski przywoził żywność i potem gdzieś stawał przy torach bo było połączenie kolejowe z Berlinem /chyba towarowe/ Maszynista zwalniał kasował /bimber/za przejazd i w Berlinie prowadził handel wymieny. Powrot tą samą drogą. Potem jechał w swoje strony wymieniał uzyskane towary na żywność i tak utrzymywał swoja rodzinę. W tym czasie w Szczecinie był "Dziki Zachod" szabrownicy, niedobitki wojsk niemieckich /może Werwolf/, na codzień słychać było strzały na ulicach, no i panoszenie się bojców Krasnej Armi. Armia sowiecka prowadziła normalny szaber urządzen przemysłowych, wszystko to było ordynarnie cięte i ładowane na wagony kolejowe i wysyłane do ZSRR. Do pilnowania mieszkania na czas jego
handlowych wyjazdów sprowadził córkę /moją mamę/. Babcia miała opory przed sprowadzeniem się do Szczecina - panowało powszechne przekonanie o rychłym wybuchu III wojny światowej , która miałaby zmienić porządek pojałtański.
Dziadek ze strony ojca mógł przybyć w tym samym czasie bo i On nie miał gdzie mieszkać no i był policjantem chyba od 1920 do 1944r. Podczas okupacji w Małopolsce, a wywodził sie również z Wielkopolski. Starsze dzieci miał pożenione został tylko z najmłodszym synem który przynależał do WiN. Nie chciał dzieciom zwalać sie na starość więc zaczął szukać szczęscia w Szczecinie. Zajął mieszkanie w rejonie Bogusława. Potem u swojego ojca zjawił sie syn /moj przyszły ojciec/ po zakończeniu epizodu w WiN. Dziadek pporadził mu żeby skrył się pod latarnią przad UB. Ojciec posłuchał i rozpoczął służbę w Milicji Morkiej bo taka wtedy funkcjonowała w Szczecinie. Marynarski mundur zwrocił pewnie uwagę mojej mamy i poznali sie gdzieś u wspolnych znajomych , to jedna wersja /siostry mojej/. W mojej pamięci pokutuje przekonanie /musiałem to kiedyś słyszeć/ że dziadkowie mieszkali po sąsiedzku i utrzymywali stosunki koleżeńskie co skutkowało zaznajomieniem sie młodych. Zaślubiny były 09.1946r i moje przyjscie na świat 06.1947r.
Co pamiętam z wczesnego dzieciństwa?
Tran - napewno nie kupiony w aptece, bo butla jakaś taka nie apteczna była, no i przedewszystkim landrynkę ktorą otrzymywałem za łyknięcie przepisanej porcji tranu.
Zabawy w gruzach, w wypalonych domach. W 1949r rodzice przeprowadzili sie w rejon 'Dzielnicy Cudów" w pobliżu ulicy Parkowej.
Ponieważ terenem zabaw były gruzy, mimo zakazów, to wiecznie sie miało skaleczenia po upadkach, stłuczeniach, zadrapaniach. Bardzo często taka rana ulegała zakażeniu i rana zaogniała sie i od rany szła czerwona pręga mówiono że do serca i jak dojdzie do serca to sie umiera. Co powodowało pewna obawę o przeżycie. Te zakażenia to właśnie pamiętam z wczesnego okresu szkolnego. Potem już jakoś nigdy sie z tym nie zetknęłem.
Pamiętam też transport konny w mieście, nie potrafię powiedzieć czy dominował ale zaprzęgi konne poruszały sie po ulicach. Wydaje mi sie ze jeszcze w latach sześćdziesiatych dostawy węgla do domów były zdominowane przez trakcję konną .
Dojazd pociągiem do Szczecina prowadził przez jakiś drewniany most kolejowy. Pociąg wtedy zwalniał, ludzie wysiadali , pociag wolniutko przejeżdżał przez chwiejący się i trzeszczący most