Książki "dziejące się" w Szczecinie

Dyskusje na temat powojennego Szczecina.
Awatar użytkownika
hehenio
Posty: 1472
Rejestracja: 21 maja 2005, o 23:23
Lokalizacja: Bartnicza

Bohumil Hrabal, "Zbyt głosna samotność"

Postautor: hehenio » 1 sie 2005, o 18:46

Bohumil Hrabal, "Zbyt głosna samotność" przekład Piotra Godlewskiego,wyd: Świat literacki Izabelin 2003
Jest to bezsprzecznie klasyka światowa (więc czytać proszę z nabożną czcią i powagą). Tak zwany epizod szczeciński z 8 rozdziału, cytat bez skrótów:

...ja, kiedy byłem młody, też miewałem o sobie piękne mniemanie, swego czasu myślałem, że stanę się piękniejszy, jak kupię sobie rzymki, modne wtedy sandały tylko z pasków i sprzączek, że do tych sandałów muszę mieć fioletowe skarpetki, mamusia zrobiła mi je na drutach i gdy pierwszy raz wyszedłem w tych rzymkach i umówiłem się na randkę koło Dolnej Gospody, choć był wtorek, przyszło mi na myśl, czy w gablotce naszego klubu futbolowego nie ma już składu? Tak więc stałem przed gablotką, przyglądałem się okuciu dziurki od klucza i dopiero potem podszedłem bliżej, ale czytałem listę z poprzedniego tygodnia, następnie czytałem tę listę jeszcze raz, ponieważ czułem, że tą fioletową skarpetką i tym prawym sandałem wdepnąłem w coś wielkiego i mokrego, przeczytałem listę z moim nazwiskiem na końcu jeszcze raz, by znaleźć w sobie siłę i spojrzeć w dół, i gdy spojrzałem, stałem w wielkim psim [--cenzura--], które mi oblewało i uwięziło cały sandał złożony tylko z pasków i sprzączki, tak więc znów powoli czytałem jedno nazwisko za drugim, przeczytałem całą jedenastkę naszych juniorów, również własne nazwisko jako rezerwowego, lecz gdy spojrzałem na dół, wciąż stałem w tym okropnym psim [--cenzura--], a kiedy popatrzyłem na środek wsi, wyszła z furtki moja dziewczyna, i rozpiąłem sprzączkę, i ściągnąłem fioletową skarpetkę, i zostawiłem wszystko wraz z bukiecikiem tam pod gablotką naszego klubu futbolowego, i uciekłem za wieś, w pola, i tam medytowałem, czy los mnie nie przestrzega, bo już wtedy chciałem zostać pakowaczem starego papieru i tym sposobem dobrać się do książek. Więc przyniosłem sobie z bufetu kolejne kufle piwa i oparty o barierę stoję przy uniesionej ścianie baru, słońce przymyka mi oczy, mówię sobie, a gdybyś tak zajrzał na Klarov, tam w kościele jest piękna, marmurowa statua archanioła Gabriela, a przy okazji obejrzysz sobie wspaniały konfesjonał, który proboszcz kazał zrobić z tych piniowych desek i listew, z których zbita była skrzynia, w której z Włoch przywieziono tę marmurową statuę archanioła Gabriela, zamknąłem słodko oczy i nie poszedłem nigdzie, piłem piwo i widziałem samego siebie, jak w dwadzieścia lat po tej przykrej przygodzie z fioletową skarpetką i sandałem idę przez przedmieście Szczecina, doszedłem aż na pchli targ i gdy dotarłem na sam koniec szpaleru tych ubogich sprzedawców, widzę człowieka, który oferuje prawy sandał i prawą fioletową skarpetkę, przysiągłbym, że to była ta rzymka i ta moja fioletowa skarpeta, nawet na oko oceniłem, że to jest ten sam numer, czterdzieści jeden, stałem więc skonsternowany i patrzyłem jak na zjawę, zadziwiła mnie wiara tego sprzedawcy, że jednonogi przyjdzie kupić sobie sandał z fioletową skarpetką, sprzedawca wierzył, że gdzieś istnieje kaleka z prawą nogą i numerem czterdzieści jeden, ożywiony pragnieniem przybycia do Szczecina, żeby kupić sobie sandał i skarpetkę, która zwiększy jego powab. Obok tego fantastycznego sprzedawcy stała staruszka oferująca dwa listki bobkowe, które trzymała w palcach, odchodziłem pełen zdumienia, jak koło się zamknęło, jak ten mój sandał i fioletowa skarpetka obiegły kawał świata, by stanąć na mej drodze jako wyrzut.
Ostatnio zmieniony 1 sie 2005, o 19:32 przez hehenio, łącznie zmieniany 1 raz.
ewaewa
Posty: 457
Rejestracja: 6 gru 2004, o 20:40
Lokalizacja: Stettin - a dziś :-( ...Mazowsze

Postautor: ewaewa » 1 sie 2005, o 19:15

Bardzo się cieszę, że wątku tym padło tak dużo przykładów literatury dotyczącej starego, czy nowego Szczecina. Przypuszczam, że wielu z Was ma emocjonalny stosunek do wymienionych ksiązek. Proszę jednak o pełne dane bibliograficzne książki którą chcielibyście, żebym ujęła w wykazie bibliograficznym nad którym pracuję i umieszczenie jej w właściwym wątku. Patrz:Sprawy organizacyjne- "Apel do... " str.2.Bardzo ułatwi mi to pracę. Z góry dziękuję i pozdrawiam wszystkich
Ewa
ewaewa
Posty: 457
Rejestracja: 6 gru 2004, o 20:40
Lokalizacja: Stettin - a dziś :-( ...Mazowsze

Postautor: ewaewa » 1 sie 2005, o 19:56

"...Bohumil Hrabal, "Zbyt głosna samotność" przekład Piotra Godlewskiego,wyd: Świat literacki Izabelin 2003
Jest to bezsprzecznie klasyka światowa (więc czytać proszę z nabożną czcią i powagą). Tak zwany epizod szczeciński z 8 rozdziału, cytat bez skrótów: ..."

Poproszę o muzyczne tło...;)
Awatar użytkownika
hehenio
Posty: 1472
Rejestracja: 21 maja 2005, o 23:23
Lokalizacja: Bartnicza

Postautor: hehenio » 1 sie 2005, o 20:19

Ulubioną melodią Bohumila hrabala był walc "The Fascination" (chyba Marchetti) znany też jako walc cygański. Niestety, nie mam MP3, ale jak gdzieś znajdę to link zamieszczę
Awatar użytkownika
hehenio
Posty: 1472
Rejestracja: 21 maja 2005, o 23:23
Lokalizacja: Bartnicza

Postautor: hehenio » 1 sie 2005, o 20:40

Awatar użytkownika
hehenio
Posty: 1472
Rejestracja: 21 maja 2005, o 23:23
Lokalizacja: Bartnicza

Postautor: hehenio » 18 wrz 2005, o 08:20

Józef Kisielewski. Ziemia gromadzi prochy.
Księgarnia św. Wojciecha, Poznań 1939.
Reprint Instytut Wydawniczy Pax Warszawa 1990

Coś w rodzaju "Na tropach Smętka" Wańkowicza, ale pisane z pozycji endeckich i umiejscowione na Pomorzu i Kaszubach - reportaż z rodzinnej podróży po Rzeszy w lecie 1938. Bardzo ciekawe obserwacje obyczajowe, dużo dydaktyzmu historycznego.

Parę cytatów:

Gdy się dojeżdża do Szczecina po przebyciu bardzo pięknie pofalowanego krajobrazu - zastępuje drogę rozkopane, rozgrzebane oraz pachnące cementem i wapnem nowe przedmieście. Nie jest to widok specjalnie szczeciński. Budują się całe Niemcy, powszechnie i gorączkowo. Nie było miasta na całej drodze, w którym by nie budowano. Ten pęd budowlany idzie w dwóch kierunkach: ku monumentowi i ku przeciętności. Hitlerowskie Niemcy stawiają obecnie albo olbrzymie, gigantyczne budowle, w które Trzecia Rzesza kształtem stałym chce zakląć i upamiętnić swój rozmach przeobrażeń, albo małe budowle, wynikające z aktualnej potrzeby.
Ze wszystkich sztuk pięknych w Niemczech współczesnych rozwija się naprawdę wartościowo tylko architektura. Poczucie prze?żywania zdarzeń o przełomowej wielkości zbiegło się tak jakoś szczęśliwie ze zmianami w zbiorowym odczuwaniu piękna. Gust niemiecki był dotychczas bardzo zły i służył za odstraszający przykład; obecnie
Wyraźnie się poprawia. Przynajmniej w architekturze. (...)Ale obok gigantycznego krzewi się w najlepsze budownictwo małe. Powiedzmy, robotnicze, bo z myślą o robotnikach tworzone. Gdy się dojeżdża do .któregokolwiek miasta niemieckiego, wybiegają naprzeciw całe dzielnice małych, jednopiętrowych domków, na których świeżość barw i tynku wskazuje, że nie przekraczają lat pięciu istnienia. Wszystko powstało po rewolucji, po dojściu do władzy narodowego socjalizmu i jest świadectwem tej prawdy, że twierdzenia o ludowym charakterze ruchu hitlerowskiego mają sporo podstaw słuszności. O człowieka pracy, o drobnego pracownika dba się tu istotnie. Raczej odbiera się więcej posiadającym, raczej idzie się ku zrównaniu dochodów, aniżeli miałoby się nie dbać o maluczkich. Jeśli mimo to, mimo tych wysiłków istnieją jeszcze spore ogniska niezadowolenia, istnieje jeszcze bezrobocie, albo stan, który jest bardzo do bezrobocia zbliżony - wskazuje to, że u kierowników dzisiejszych. Niemiec w pewnej chwili przeważyły nad dbałością o realizowanie wykreślonego programu - chęci zgoła inne, pełne namiętności i ryzyka.
Taka dzielnica mieszkań robotniczych buduje się w Szczecinie.
Na miarę kolosalną. Setki i tysiące jednopiętrowych domków ustawionych w równych, pedantycznych rzędach, jak szeregi wojskowe. Trzy, cztery, pięć tysięcy budynków posiada ten sam kształt, rozplanowanie, taki sam ogródek, płot, furtkę, takie same barwy okiennic i wystawek!... Nie, w tym ostatnim szczególe są nareszcie różnice. Ale różnice drobne, skąpe. Zmiany w farbie są tylko dwie: ciemno- i jasnozielona, ciemnobrązowa i jasnobrązowa. Odcienie stosuje się na przemian: jeden dom taki, drugi taki. Przekładaniec, kratka.
Ale poza tym wszystko jednakowe. Każdy dom składa się z dwóch mieszkań dwu- lub trzypokojowych. Otrzymać takie mieszkanie można łatwo i po stosunkowo niewielkiej cenie. Dojazd do przedmieść robotniczych usprawniony został znakomicie, tak że robotnik, otrzymując mieszkanie, kawałek ogródka i łatwą komunikację z miejscem swej pracy, ma wszystkie powody do zadowolenia. A jeśli mimo wszystko nie jest przecież zadowolony, niezadowolenie płynie na pewno nie z faktu jednostajności tego robotniczego przedmieścia. Ale na turystę, który patrzy ku szeregom jednakowych domów z daleka, widok taki sprawia wrażenie przygnębiające. Rodzi się myśl, że twórca tej robotniczej dzielnicy musiał kształcić się w atmosferze koszar.
Tym przedmieściem wjeżdża się do miasta, które ma już inny charakter. Szczecin jest miastem ładnym. Przymiotnik "ładny" znajduje się tu na właściwym miejscu. Podobnie zresztą, jak w odniesieniu do większości miast niemieckich, które poza partiami starych dzielnic są do siebie w typie i charakterze nużąco podobne. Taki właśnie jest Szczecin. Aż podziw bierze, skąd miasto, które wyjątkowo wiele przeżyło w historii, które było i bogatym emporium słowiańskim, i stolicą polskiego Pomorza Zachodniego, i siedzibą książąt pomorskich, i ośrodkiem długiego panowania Szwedów na tych brzegach, i wreszcie ważnym miastem wschodnich Niemiec, a zawsze wielkim, szczególnie bogato przez naturę wyposażonym portem - tak niewiele zachowało pamiątek historycznych i jest właśnie przeciętnym miastem niemieckim, które można wziąć jako przykład i wzór.(...)

Zatrzymujemy się w Szczecinie i pierwszy dzień poświęcamy niemal zupełnie na wypoczynek. Droga, którą jedziemy, nie jest łatwa. Za nami wielkie tereny historyczne, wspomnienia państw słowiańskich na Bałtyku, przed nami dalsze etapy tego różańca wspomnień. Konieczne jest wytchnienie, odpoczynek i obniżenie poziomu wrażeń. Nie sposób wypić tego ekstraktu wielkiej poezji wspomnień i smutnej prawdy rzeczywistości jednym tchem. Więc poświęcamy jeden dzień na obejrzenie miasta, pokosztowanie przeciętnego życia niemieckiego. Jest w tym nawet pewien smak, że dzisiejszą najprzeciętniejszą rzeczywistość niemieckiego życia będziemy próbować w ramach, które tylko z pozoru są tak ultraspółczesne: pod przeciętnym, banalnym, porządnym i ładnym Szczecinem tuż obok i niegłęboko pod ziemią drzemie historia. Jest to bowiem kraj jaskrawych kontrastów.(...)

Jak dawniej, jak z tradycji wynika, gospodynie niemieckie chodzą z torebkami na targ i po zakupy do sklepów. Już się ten zwyczaj odwracał, już zanikał, a panie coraz bardziej spozierały ku urokom życia ułatwionego, gdy odpowiednie nakazy zawróciły je z powrotem ku tematom kuchennym i gospodarskim. Na pociechę dano im ładniejsze w kształcie torebki targowe, które wyglądają dziś jak ozdobne nesesery podróżne.
Dano im ponadto bardzo wiele: wrażenie niespotykanego bogactwa, przepychu i nadmiaru w tych rzeczach, które dla dobrej gospodyni powinny być miłe. To znaczy w sprzęcie kuchennym. Doskonale urządzane wystawy sprzętów elektrycznych i gazowych wykazują taką pomysłowość, taką precyzyjność w szczegółach, takie bogactwo w formach, że bez wielkiego trudu może sobie Niemka zorganizować dom, w którym trzy czwarte tzw. "czarnej roboty" wykonuje za nią mechaniczny robot.
W sklepach z przyrządami kuchennymi znowuż inne znakomitości: jakieś niezwykłej natury garnki, maszyny, łyżki, naczynia, w których można gotować pod ciśnieniem i pod zgęszczoną parą.
. Żona tłumaczy mi w fachowych skrótach przeznaczenie różnorodnych przedmiotów, nie ma jednak czasu na obszerniejsze komentarze, albowiem niezwykłość rzeczy pochłania całą uwagę. Stoję tedy, laik i profan, na środku wspaniałego sklepu i tylko po zachwyconych okrzykach mogę ocenić miarę postępu, jaki uczyniły Niemcy współczesne na odcinku kuchennym.
W sklepach spożywczych znów bogactwo i nadmiar pięknych opakowań i najbardziej wyszukanych nazw. Sądząc po tych nazwach i tych opakowaniach można by przypuszczać, że kryją się pod nimi najbardziej pomysłowe przysmaki. Można by tak sądzić, gdyby nie posiadał człowiek poza sobą doświadczeń obiadowych kilku poprzednich tygodni. One naprowadzają go na myśl, że to piękne opakowania nadają walor tej zawartości, która się wewnątrz mieści. Że są to przeważnie wszystko namiastki i środki zastępcze, bardzo mozolnie wyszukane i wyeksperymentowane w laboratoriach Urzędu Wyżywienia: sztuczne białko, sztuczny tłuszcz, spreparowana mąka, suszone jarzyny oraz wiele rozmaitych konserw.(...)

Po wielkim placu szczecińskim jedzie na kamiennym koniu Fryderyk Wilhelm. Jedzie dumnie, buńczucznie, ale nieco dziwacznie. Przyjezdny człowiek staje i gapi się. Czy jednak nie jest uprawnionym do gapienia, gdy koń wielkiego człowieka jedzie' cwałując naprzód obu przednimi nogami, następnie dwoma tylnymi? Niebezpiecznie takie postumenty stawiać w miejscach, które zwiedzają Polacy, ta nacja na koniach trochę się zna.(...)

Kin jest wiele, bardzo gorliwie odwiedzanych. Większość z nich należy do wielkich przedsiębiorstw filmowych, przede wszystkim do berlińskiej ?UFY?. Są zazwyczaj obszerne i dobrze urządzone. Ale w zakresie organizacji posiadają jedną niedogodność, której przezwyciężeniem mogą się pochwalić kina polskie: nie mają miejsc numerowanych! Skutkiem tego, po otwarciu drzwi do sali, zebrana w korytarzu publiczność zdobywa szturmem wnętrze i co lepsze miejsca systemem najezdniczym, to znaczy pragermańskim: silna pięść i podstawienie nogi gra w tych zabiegach pewną rolę.
Wyświetla się trochę filmów amerykańskich i większość filmów niemieckich. A niemieckie filmy współczesne są złe. Określmy to wyraźnie. Każde przedstawienie składa się z dwóch części. W części pierwszej idzie zawsze jakiś film propagandowy i film naukowy. Te krótkie filmy są zrobione znakomicie. Trzeba powiedzieć, że w tym zakresie, zwłaszcza w zakresie filmu propagandowego, kinematografia niemiecka znajduje się na niedościgłych wyżynach. Ale film główny, zazwyczaj komedia czy sentymentalny dramat miłosny, stoi na poziomie lat dziesiątych bieżącego stulecia. Z tej niskiej wartości filmu niemieckiego zdają sobie doskonale sprawę sfery kierownicze, czego wyrazem są oficjalne wynurzenia i przestrogi. Producenci zasłaniają się. tłumaczeniem: film niemiecki jest zły, ponieważ kazano mu naginać treść do założeń ideowych. Takie błędne koło. Podobnie jak u nas, choć trzeba bezstronnie powiedzieć, że przeciętny film polski jest już lepszy od przeciętnego filmu niemieckiego. Cóż jednak za paradoksy stwarza rzeczywistość: film niemiecki zły jest dlatego, że wyrzucił Żydów, film polski dlatego, że jeszcze Żydów nie wyrzucił.(...)

W H eimatmuseum w Szczecinie hall, który jest zarazem pierwszą salą wystawową, poświęcony' został traktatowi wersalskiemu. W chodzącego wita autentyczny kamień graniczny z napisem: "Versailles 28. 6. 1919". W poziomej gablotce znajduje się plastyczna mapa przeciętej granicy pomorskiej. Na oknach, zamiast szyb, wielkie fotosy przeświecające światłem: przecięty granicą dom, zatarasowany deskami most kolejowy, zdjęte szyny przepołowione jezioro. N a ścianach objaśnienia: "Granica wersalska przecięła linij kolejowych..., dróg bitych...,gospodarstw..., jezior ...,rzek...
Jedna zaś cała ściana zajęta została przez olbrzymie wykresy: zasięgi Germanów w czasach brązowych, osiedlenie ich w epoce żelaznej, Germanie . w czasach wędrówki ludów, okres kolonizacyjny.(...)

Ignacy Matuszewski, nie żyjący już dziś znakomity krytyk literacki, napisał oprócz kilkudziesięciu studiów estetycznych, oprócz setek artykułów poświęconych literaturze pięknej, również jedną pracę poświęconą pięknej ziemi. Praca ta nosi tytuł "Ostrów Boży" i jest sprawozdaniem z podróży na Rugię. Ale mówi nie tylko o samej Rugii.
Autor "Słowackiego i nowej sztuki" jechał na Rugię drogą wodną. Do Szczecina dobił koleją, tu wsiadł na statek odchodzący do Sośnicy (Sassnitz). Przemierzył więc wzdłuż cały port szczeciński, który jest prawdziwym fenomenem przyrody i powinien być zaliczony do rzędu "cudów świata". Matuszewski został wstrząśnięty wspaniałością przyrody tych stron. Trudno się dziwić. Nie wiem, jak pod względem gospodarczym przedstawia się tak obszerny i rozczłonkowany port, podobno zbytnia jego pojemność w głąb lądu i poplątanie ścieżek wodnych odbija się na lotności portowej, ale pod wszystkimi innymi względami jest ten port zjawiskiem, którego bodaj raz nie zobaczyć, nie poznać, nie przeżyć nie można.
Awatar użytkownika
Zibsky
Posty: 2684
Rejestracja: 14 sty 2005, o 01:26

Opis Szczecina z poznych lat 40

Postautor: Zibsky » 21 paź 2005, o 22:28

Przypadkiem trafilem na taki powojenny opis SzczecinaKsiazka M. Ginter "Pol wieku wspomnien"
mzimu
Posty: 31
Rejestracja: 8 lip 2005, o 14:50

Postautor: mzimu » 20 gru 2005, o 15:21

Nowa rzecz: Jan Dzban, "Dentro".
http://www.ha.art.pl/dentro/
http://relaz.o2.pl/ksiazka-art.php?id=694
Bardzo "pokręcone" opowiadania, Szczecin tu i ówdzie przewija się w tle.[/url]
peterkoenecke
Posty: 1
Rejestracja: 20 gru 2005, o 20:21

...jeszcze jedna ksiazka o szczecinie....

Postautor: peterkoenecke » 20 gru 2005, o 20:34

...na flomarku w lüneburgu wpadl mi w oko maszynopis z slowem =stettin= , obejzalem go , jak sie okazalo byl to (a raczej jest i dalej) manuskrypt czesci jakiegos wiekszego opowiadania , napisanego w okolicach 1920 roku , a traktujacy o zyciu mieszkancow sredniowiecznego szczecina , ...tekst dosc dobrze pisany , (mysle iz autor (koiczenn´ý) , byl chyba nawet i znana w szczecinie postacia) , (okolo 25 stron A4)...ale nie o tresci mi pisac , ale jak zauwazylem opowiesc (a raczej nowela) w wysmienity sposob opisuje sredniowieczny szczecin , podajac dosc dokladne opisy strego a owczesnego grodu szczecina ,...dosc ten opis jest wierny poniewarz podaje on przykladowo przy opisie budynku kosciola sw. mikolaja szczegoly , ktore mogl znac tylko ktos dobrze obeznany w temacie...tekst jest przetlumaczony przezzemnie , niestety choc go oferowalem =za darmo= dla kuriera..zadnej odpowiedzi nie otrzymalem , ... , pozdrowienia.....

(przepraszam za ortografie)
Awatar użytkownika
Torney
Posty: 8630
Rejestracja: 16 wrz 2004, o 13:57

Postautor: Torney » 20 gru 2005, o 20:36

Myślę, że my byśmy byli zainteresowani.
Erich-Falkenwaldergesellschaft
bigi
Posty: 71
Rejestracja: 7 wrz 2005, o 20:00
Kontakt:

Postautor: bigi » 20 gru 2005, o 20:45

mysle ze byloby milo gdyby mozna bylo ten tekst zciagnac ze stronki :)
Awatar użytkownika
kgirl
Bravo
Posty: 2059
Rejestracja: 17 lis 2005, o 17:07
Lokalizacja: Braunsfelde

Postautor: kgirl » 20 gru 2005, o 21:02

Torney pisze:Myślę, że my byśmy byli zainteresowani.
Niektórzy nawet baaaaaaardzo zainteresowani :)
Awatar użytkownika
Busol
Admin
Posty: 9632
Rejestracja: 21 kwie 2004, o 01:42
Lokalizacja: Szczecin
Kontakt:

Re: ...jeszcze jedna ksiazka o szczecinie....

Postautor: Busol » 20 gru 2005, o 22:40

peterkoenecke pisze:...na flomarku w lüneburgu wpadl mi w oko maszynopis z slowem =stettin= , obejzalem go , jak sie okazalo byl to (a raczej jest i dalej) manuskrypt czesci jakiegos wiekszego opowiadania , napisanego w okolicach 1920 roku , (...) choc go oferowalem =za darmo= dla kuriera..zadnej odpowiedzi nie otrzymalem , ... , pozdrowienia.....
A jesli mnie pamiec nie myli to korespondowalismy juz w tej sprawie :-)
Kurierem prosze sie nie przejmowac - to jedyne medium w Szczecinie ktore z sobie tylko znanych przyczyn nie chce z nami wspolpracowac mimo iz tez im troche za darmo chcielismy oferowac :-)

Dlatego bardzo prosze o kontakt w sprawie tekstu na priv admin@sedina.pl amy sie postaramy aby tekst oraz wlasniciel zostali odpowiednio naglosnieni w miescie...
Awatar użytkownika
Gambit
Posty: 364
Rejestracja: 19 maja 2004, o 22:10
Lokalizacja: Stettin - Hokendorf

Postautor: Gambit » 29 gru 2005, o 08:30

Witam. Ostatnio w TV Greif był program z Pionierami Szczecina i tam Pan, który pracował kilka powojennych lat w Szczecinie w milicji prezentował swoją książkę, jak na razie wydanie autorskie. Książka opowiada o tamtych dniach i sytuacji w mieście. Czy ktoś miał z nią jakiś bliższy kontakt?
"So, I`ve decided to take my work back underground... To stop to follow it into the wrong hands..."
Novik-HKP
Posty: 10
Rejestracja: 8 lut 2005, o 16:39

Postautor: Novik-HKP » 21 mar 2006, o 08:37

mam coś jeszcze. Tytuł niech Was nie zmyli: "Wspomnienia warszawskiego taksówkarza" Ryszard(?) Sękowski. Facet był taryfiarzem całe zycie, a po wojnie wylądował w Szczecinie. Mieszkał wraz z rodziną na Mickiewicza niedaleko stadionu. Książka nawet fajna ("czuć" w niej jednak rękę cenzora) - szczególnie końcówka, gdy opisuje znane mi miejsca, np. zakładaną wraz z kolegami bazę transportu na Pocztowej

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości