Postautor: mirekjot » 25 lip 2006, o 00:03
Trochę pokręciliście z tymi automatami w tramwajach. Te duże nazywały się "Krab" i rzeczywiście sprzedawały bilety normalne i ulgowe w wagonach. Mechanizm był prosty i niedoskonały, ale dla Polaków, żaden nie będzie dośc dobry. Wystarczył krążek o wadze monety lub lepiej - odpowiednio przygotowany kawałek szprychy i biletów mogłeś miec całą taśmę. Wycofano je w 1975 roku po ponad 10 latach eksploatacji. Te drugie, o których tu mowa, to kasowniki-dziurkacze do biletów (a nie automaty), stosowane mniej więcej w tym samym czasie co "Kraby" i służyły do kasowania biletów kupionych w kiosku. Bilet miał nadrukowany kwadrat podzielony na 9 pól, ale tylko 8 z nich było ponumerowanych. Należało skasowac pole z tą cyfra, która była namalowana na okrągłej tarczy kasownika. Bilet układało sie na niewielkim stoliku i dziurkowało przyciskiem, który wycinał dziurkę o kształcie koła, kwadratu, trójkąta i rombu. Pole bez cyfry było przeznaczone dla kontrolera sprawdzającego bilety. Cyfra na kasowniku nie miała nic wspólnego z numerem linii, zresztą było wtedy 10 linii tramwajowych. Trudności z przedziurkowaniem takiego biletu nie były specjalnie duże. Po pewnym treningu można było swobodnie dokonywac "przebicia" już skasowanego biletu dziurką o innym kształcie - np. trójkąt dało się "przebic" kołem i bilet był znowu ważny. Standartem zaś było wożenie przy sobie pliku skasowanych biletów i wybieranie takiego, który odpowiadał cyfrą i kształtem dziurkaczowi. Zastąpiły je kasowniki o nazwie "Krak", które wykonywały dziurkę i nadruk kombinacji bodaj 8-miu cyfr.