Czytam Wasze wspominki z pewnym rozrzewnieniem. Z uwagi na to, że pełnoletnia jestem już od pewnego czasu, moje "miejsca, których już nie ma" dzielę na dekady :
1/ z lat 60-tych :
- Delikatesy Mellera w pawilonach przy al. Wojska Polskiego, gdzie rzeczywiście pełno było przywożonych przez marynarzy wspaniałości (zawsze mówiłam tam "proszę bambana" i Tata kupował mi banany)
- sklep w nieistniejącej kamienicy na początku ul. Dworcowej (obecnie nowo wybudowany hotel), gdzie w oknie wystawowym mieszkania na parterze wystawione były przysyłane z Ameryki ciuchy (ach, jakie sukienki !!)
- duży Komis przy Jagiellońskiej (między wojska Polskiego a Piastów) z rzeczami z "marynarskiego importu" i paczek, kolejny Komis "Czar" przy Wojska Polskiego tuż koło obecnego "Plusa"
- pozostałe pawilony przy zbiegu Wojska Polskiego i Obrońców Stalingradu, oczywiście Mascota, a od strony Obrońców stalingradu zakład tzw. modniarski a w nim wystawa z kapeluszami
- kiosk - kolektura "Szczecińskiej Gry Liczbowej Gryf" przy 5 Lipca
- lodziarze z lodami Pingwin sprzedawanymi z wózka - lodówki
- oczywiście dawna "Pleciuga" przy Pl. Lenina (później Mała Scena Rozrywki), gdzie co niedzielę o 10.00 były konkursy recytatorskie dla dzieci a za pierwsze miejsce dostawałam co tydzień bombonierkę
2/ z lat 70-tych
- wspomniane punkty sprzedaży pocztówek dźwiękowych z możliwością dogrania dedykacji (na Jagiellońskiej, Wojska Polskiego i Krzywoustego)
- "Marzenie" i "Ambrozja" - na tyłach "Cezasu" (też go już nie ma)
- "Ali-Baba" w Alei Fontann
- obecna restauracja "Rondo" była przedtem Wojewódzkim Ośrodkiem Kształcenia Ideologicznego byłej przewodniej siły narodu
, ale istotne jest to, że mieli tam rewelacyjną bibliotekę, gdzie można było w świetnie przygotowanych katalogach znaleźć wszelkie możliwe książki, gdzie indziej niedostępne
- oczywiście również wspomniane "Sorento", którego naprawdę szkoda
3/ z lat 80-tych
- "Szarotka" w domku przy Lindego, z szafą grającą i świetną kawą
- kolejna szafa grająca w "Jagódce" przy obecnym Placu Odrodzenia
- tzw. "Dołek" czyli malutki lokalik w piwnicy przy hotelu "Gryf", gdzie serwowano wspaniały koktajl piwny
Naprawdę cały ten fajny dla mnie Szczecin, z czasów chodzenia z Tatą (naciągania go na ekstra zakupy) i towarzyszenia w służbowym i niesłużbowym fotografowaniu miasta, dalej z czasów grupowych wypraw w ciekawe miejsca po lekcjach w liceum i wreszcie z dorosłych wyjść "towarzyskich" - już nie istnieje, chociaż go pamiętamy. Albo ja się zestarzałam albo tak szybko się to wszystko zmienia, ale niektórych miejsc naprawdę żal.