Postautor: kalmar » 22 sty 2010, o 22:48
Nowa książka o Szczecinie Aleksego Pawlaka
Jeszcze przed Świętami miałem o tym napisać …
Jednak czasu było mało, więc sobie myślałem – nie będę pisał dopóki nie zapoznam się choć trochę z tą książką. Zresztą, pewnie zaraz ktoś o niej napisze, skoro o tylu innych wydawnictwach na Sedinie głośno.
Ale jakoś zeszło i nikt nie napisał.
Potem „porobiła się” nowa Sedina. Znowu trochę trwało zanim się nauczyłem po niej poruszać.
Dziś sprawdziłem w wyszukiwarce – nadal cisza.
No to postukam trochę w klawiaturę.
Tuż przed Świętami, w księgarni PWN na Jagiellońskiej, kupiłem książkę pod zupełnie „nieszczecińskim” tytułem – „Okiem kolekcjonera, czyli głosujcie na śledzia”. Sepiowe zdjęcie na okładce przedstawia grupę wąsatych w większości mężczyzn, z kuflami w ręku. Tło dla tego towarzystwa stanowi wóz konny załadowany beczkami i nie kojarzący się z naszym miastem fragmencik budynku (dziś już nieistniejącego). Tylko niewielka tabliczka w centralnej części zdjęcia: „Elysium 1893”, podpowie niektórym znawcom historii Szczecina, skąd może pochodzić ta fotografia.
A w środku?
Duże (książka ma format A4), w większości bardzo dobrej jakości kopie starych zdjęć Szczecina, jest też trochę pocztówek i reprodukcji grafik. Obrazom minionego czasu towarzyszy komentarz. Napisany jest w formie opowieści, próbującej powiązać w całość zaprezentowany materiał kolekcjonerski. Moim zdaniem próba jest udana, zarówno pod względem sposobu narracji, jak i od strony zaprezentowanej wiedzy o dawnym Szczecinie. Dodatkowego smaczku tej lekturze nadają użyte z umiarem cytaty tekstów napisanych przed ponad stu laty na kartkach pocztowych. Jest nawet próbka „ludowej” poezji z tamtej epoki o niekonwencjonalnym tytule „Pieśń o Śledziu”. Jak się domyślam, właśnie ten śledź był inspiracją przy wyborze tytułu omawianej publikacji.
Na mnie największe wrażenie zrobiło lotnicze zdjęcie szczecińskiej Starówki, wykonane po sierpniowych bombardowaniach w 1944 roku – zdjęcie zamykające książkę, zatytułowane przez autora „Epilog”. Na ogromnym obszarze widać wypalone mury domów – bez dachów.
Jak na amatorską publikację, książeczka ma całkiem niezłą bibliografię. Ponadto autor wykazał się godną podziwu dbałością o aktualność informacji. Jak pisze on w notatce na tylnej stronie okładki, tekst został przygotowany do druku w roku 2005. Ponieważ książka znalazła się na rynku po czterech latach, dopisane zostały uaktualnienia. Niektóre z nich są bardzo ciekawe i równie warte uwagi jak całe to wydawnictwo.
Podsumowując – nie żałuję wydanych 84 zł.