Na Mszę do Szczecina przyjechałem z całą rodziną. Pamiętam, że pociągi wjeżdżające tego dnia do Szczecina miały jakiś specjalny schemat kursowania - my jechaliśmy przez "Wzgórze Hetmańskie" (to akurat szczególnie mi zapadło, nie wiem czemu).
Nie pamiętam jak dostaliśmy się na Jasne Błonia. Mieliśmy miejsce w 25 sektorze. Twarzą w twarz z Papieżem, bo ludzie byli obecni także w Parku Kasprowicza. Było dość ciepło, ludzie byli serdeczni. Jakiś pan obok, co jakiś czas pytał, czy nie chcę popatrzeć przez lornetkę - ustawiał mnie na stołeczku i instruował gdzie patrzeć. Szczerze mówię - 25 sektor był dość daleko i wszystkie ludziki na podwyższeniu były malutkie. Ale co do tego, który z nich to Papież - nie było pytań.
Popołudnie spędzałem u dziadków w Zdrojach. Pamiętam, że Tato zapytał czy nie pojedziemy zobaczyć Papieża z bliska. Pojechaliśmy na płytę lotniska. Ludzi było bardzo mało, atmosfera podniosła i radosna. Pojawił się! Był na prawdę blisko. Po całym dniu nie wydawał się zmęczony - pozdrawiał żegnających dobrym słowem i uśmiechem. Machaliśmy Mu na pożegnanie, gdy wsiadał do helikoptera.
Do zobaczenia Ojcze Święty!
Dziękujemy, że z nami byłeś!