Kurier SzczecińskiSzczątki ludzkie jak śmieci
Skandal na placu budowy przy ul. Drzymały w Szczecinie. Robotnicy dokopali się szczątków ludzkich - część zebrali, a część wyrzucili na kupę ziemi. Kości walały się przez kilkanaście godzin na chodniku. Sam wykop był niczym nie zabezpieczony. Roboty są tu prowadzone na zlecenie Zakładu Wodociągów i Kanalizacji.
Wczoraj około południa, w wykopanej kilka metrów od budynku dziurze, widać było wciśniętą przez łyżkę koparki czaszkę. Inne części szkieletu zrzucone były na leżącą obok kupę śmieci zmieszanych z ziemią. Dziury nie chroniła nawet taśma i przez wiele godzin miejsce to było swoistą „atrakcją” dla okolicznych mieszkańców. W tym dzieci z pobliskiej szkoły, które przybiegały tu w przerwie zrobić sobie zdjęcia „z czaszką”. Operator koparki, który prowadził prace, na widok dziennikarza z aparatem fotograficznym szybko odjechał. Inni pracownicy, którzy kręcili się pobliżu nie reagowali na zbiegowisko. Na miejscu nie było kierownika ani brygadzisty.
- To skandal, żeby tak traktować szczątki ludzkie – denerwował się jeden z mieszkańców – Prosiłem robotników, aby zebrali kości choćby do worka, przecież zaczęły się nimi bawić dzieci. Nikogo to nie obchodzi.
Dopiero po naszej interwencji sprawą zajęły się policja i Zakład Wodociągów i Kanalizacji.
- Nie mieliśmy żadnego sygnału, że wykonawca coś znalazł - tłumaczy Tomasz Makowski, rzecznik ZWiK – roboty ziemne prowadzi dla nas zewnętrzna firma. Natychmiast zabezpieczyliśmy teren.
Pytanie, ile trwało „natychmiast”. Okoliczni mieszkańcy twierdzą, że części szkieletów znaleziono tu już znacznie wcześniej. Potwierdza to szczecińska prokuratura.
- O pierwszych szczątkach dowiedzieliśmy się mniej więcej miesiąc temu - informuje Małgorzata Wojciechowicz, rzecznik prokuratury – kości są w trakcie badań w Zakładzie Medycyny Sądowej PAM.
Czyli od dawna wiadomo, że w tym miejscu mógł być stary cmentarz lub zbiorowa mogiła z czasów wojny. Wydawałoby się, że sprawą powinien zająć się konserwator zabytków, który ma obowiązek nadzorować dalsze prace ziemne. Jednak w biurze miejskiego konserwatora nikt nic o sprawie nie wiedział. Co ciekawe, w urzędzie twierdzą, że to nie ich sprawa, bo... teren nie jest objęty ochroną archeologiczną. Urzędnicy nie byli w stanie powiedzieć, kto i w jakim zakresie odpowiada za badanie i zabezpieczenie przypadkiem odkrytych cmentarzy.
Piotr BINIEK