Nie wiem czy o tym samym myślimy, ale w latach 80 odkryto masową mogiłę pracowników przymusowych. Mogiła ta znajdowała się na działkach pomiędzy torami kolejowymi a Twardowskiego na wysokości bramy stadionu Pogoni.Krasiu pisze:... A szczątki przy moście Akademickim to prawda. Ładnych parę lat temu była tam ekshumacja. Nie pamiętam szczegółów.
Nie neguję istnienia obozów pracy przymusowej na terenie Szczecina i okropności jakie tam się działy. Próbowałem znaleźć w posiadanych przeze mnie książkach adresowych (!935,38,40) miejsce zamieszkania Lizy (Elisabeth?, Lise?, Luise?) Brauer. Znalazłem Luise Brauer, ale ta mieszkała przy Galgwiesenstrasse 5.Torney pisze:"Głos Szczeciński" 1970, nr 50.
A można prosić o źródełko? I czy ma to może związek z tym zdjęciem?Schulz pisze: Tak na marginesie, wzdłuż ulicy Mickiewicza, tuż za mostem Akademickim (na wysokości Kreckowerstraße 69, Städtische Sparkasse po przejęciu Szczecina przez Rosjan, utworzyli oni obóz przejściowy dla Niemców, których zatrudniali w porcie i nie tylko, przy wywozie mienia poniemieckiego.
Pewnie masz rację, ale tu nie chodzi o Luise Brauer, ale o to, na ile wiarygodna jest wspomniana w artykule „Głosu Szcz.” Liza Brauner (1970 rok!). Znając skrupulatność niemieckich urzędników, po wysłaniu jej męża do obozu koncentracyjnego, w książce adresowej powinny pojawić się jej dane osobowe (tu dochodzi jeszcze problem jak należy pisać jej imię) i wtedy byłoby wiadomo z jakich okien obserwowała te masowe egzekucje. Mój sceptyzm wynika z wspomnianych artykułów z 1998 roku o żądaniach niejakiej Lisy Krings.Bartosz pisze:Po bombardowaniu w 1943 raczej musiała się stamtąd wynieść.
Tak, ma to związek z tym zdjęciem, z tym, że to, co napisałem jest oparte na wspomnieniach muzyka, Günthera Vandree, zamieszkałego na Gumieńcach przy Am Glindenkamp 8, spisanych między czerwcem 1945 a majem 1946. Pod datą 15.04.1946 roku wspomina o obozie założonym na Kreckowerstraße przy Sparkasse. Jedyne, co przeoczyłem, to to, że ten Niemiec twierdzi, że był to obóz pod kierownictwem angielskim i można było stamtąd być przesiedlonym pod ochroną Brytyjczyków do angielskiej strefy okupacyjnej. Vandree pisze, że do tego obozu bardzo trudno było się dostać, szczególnie młodym ludziom, gdyż mogli jeszcze być przydatni „jako niewolni robotnicy” (als Arbeitssklaven). Złapanych w pobliżu obozu odsyłano do miejsca ostatniego pobytu (w tym czasie był urzędowy zakaz przemieszczania się Niemców poza miejsce zamieszkania i bez odpowiednich dokumentów). Wspomina, że przechodziło się przez szlaban, który był podnoszony, gdy zebrała się pewna liczba ludzi. Rejestracji dokonywano w Sparkasse przy 12 okienkach, obsadzonych przez Polaków. Autor wspomnień dostał się dzięki pracującej tam Polcetam, ktorej powiedział, że jest muzykiem, a muzyków od października 1945 roku nigdzie nie zatrudniano (jak wiem od swojej Mamy, w tamtym okresie bez zatrudnienia żaden Niemiec długo nie pożył nie mając środków na zakup żywności). Wcześniej ten teren, do czasu przekazania go polskiej administracji, jak wynika to z pisma Zaremby do Borkowicza z 10.06.1945 zajmowany był przez Sztab Frontu Armii Radzieckiej, niestety nie znalazłem potwierdzenia, czy opisany wyżej obóz był kontynuacją obozu utworzonego przez Rosjan. Co prawda mamy liczne przyklady, że Rosjanie wykorzystywali po wojnie obozy zakladane przez Niemców, być może po odejściu stąd Rosjan obóz wykorzystano do przesiedleń Niemców). Powyższe oparłem na książce pt. Stettin-Szczecin 1945-1946. Dokumente-Erinnerungen, Dokumenty-Wspomnienia, Rostock 1994, s. 136 i 346.kgirl pisze:A można prosić o źródełko? I czy ma to może związek z tym zdjęciem?
Liza Brauer obserwowała egzekucję w kwietniu 1945 r. Według księgi adresowej z 1943 r. (stan na grudzień 1942 r.) wdowa Luise Brauer mieszkała wciąż przy Galgwiesenstr. 5. Zapewne w 1943 r. musiała się przeprowadzić do nowego lokum, które - czysto teoretycznie - mogło ucierpieć w czasie jednego z nalotów w 1944 r. Być może wówczas przydzielono jej mieszkanie w pobliżu wiaduktu. Wydaje mi się, że jeżeli mieszkałaby w tej okolicy dłużej, to znałaby niemiecką nazwę ulicy, którą opisuje.Schulz pisze:Pewnie masz rację, ale tu nie chodzi o Luise Brauer, ale o to, na ile wiarygodna jest wspomniana w artykule „Głosu Szcz.” Liza Brauner (1970 rok!). Znając skrupulatność niemieckich urzędników, po wysłaniu jej męża do obozu koncentracyjnego, w książce adresowej powinny pojawić się jej dane osobowe (tu dochodzi jeszcze problem jak należy pisać jej imię) i wtedy byłoby wiadomo z jakich okien obserwowała te masowe egzekucje. Mój sceptyzm wynika z wspomnianych artykułów z 1998 roku o żądaniach niejakiej Lisy Krings.Bartosz pisze:Po bombardowaniu w 1943 raczej musiała się stamtąd wynieść.
Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź. Informacje o punkcie zbornym dla przesiedlanych Niemców, nad którym pieczę trzymali Anglicy by się zgadzały. Zastanawia mnie jedno: Torney swoje zdjęcie opisał jako "bramę powitalną dla repatriantów z zachodu" czyli dla Polaków wracających do kraju. To chyba nie bardzo pasuje do powyższych informacji... chyba, że jedno drugiemu nie przeszkadzało.Schulz pisze: Tak, ma to związek z tym zdjęciem, z tym, że to, co napisałem jest oparte na wspomnieniach muzyka, Günthera Vandree, zamieszkałego na Gumieńcach przy Am Glindenkamp 8, spisanych między czerwcem 1945 a majem 1946. Pod datą 15.04.1946 roku wspomina o obozie założonym na Kreckowerstraße przy Sparkasse. Jedyne, co przeoczyłem, to to, że ten Niemiec twierdzi, że był to obóz pod kierownictwem angielskim i można było stamtąd być przesiedlonym pod ochroną Brytyjczyków do angielskiej strefy okupacyjnej.
Czytam to trochę z opóźnieniem (inne obowiązki!), też sądzę, że jedno drugiemu nie przeszkadzało. Musimy tylko dokladniej określić, czas, w ktorym działał ten obóz przejściowy "dla repatriantów z zachodu" czyli dla Polaków, bo nie sądzę, żeby działały równolegle. Co na to Torney?kgirl pisze:
...Zastanawia mnie jedno: Torney swoje zdjęcie opisał jako "bramę powitalną dla repatriantów z zachodu" czyli dla Polaków wracających do kraju. To chyba nie bardzo pasuje do powyższych informacji... chyba, że jedno drugiemu nie przeszkadzało.
Mam wgląd do raportów wicekonsula brytyjskiego (nie powiem, dzieki komu ), przebywającego w Szczecinie w 1945 roku. Pisze on:kgirl pisze:Zastanawia mnie jedno: Torney swoje zdjęcie opisał jako "bramę powitalną dla repatriantów z zachodu" czyli dla Polaków wracających do kraju. To chyba nie bardzo pasuje do powyższych informacji... chyba, że jedno drugiemu nie przeszkadzało.
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 49 gości