Osobliwa odpowiedż. Nie wiedzialem, że autorytet moze być tylko jeden, i trzeba je wybierac. Nawiasem mówiąc, czy Izabela Kozłowska wypowiadala sie autorytatywnie na temat "szwedzkości" murów? Gdyby to uczyniła na tym etapie badań, podważałaby standardy naukowe, więc niech jej Torney nie oddaje niedżwiedziej przysługi. Zamiast powoływać sie na autorytety, niech po prostu odniesie sie do moich uwag na temat pochodzenia murów (sam ich żądał) , bedziemy wiedzieli, czy potrafi wykorzystać to co ewentualnie wie od autorytetów. Czyli myśleć. Inaczej spawia wrażenie, że się ze mna zgadza, i pojawia się pytanie, po co toczy zawzięcie tą polemikę. Porównyanie tytulów naukowych jest od rzeczy. jedni mają czas na doktoraty, inni zajmuja sie sprwami praktycznymi.Torney pisze:Bez względu na to, czy mur jest szwedzki, czy pruski,
Nadal zalecam uważniejsza lekturę. Napisałem, że Małgorzata Paszkowska vel Gwiazdowska wyprzedziła Sedinę w upowszechnianiu wiedzy o szwedzkiej przeszłości Pomorza, a nie że jest jedynym autorytetem. Izabelę Kozłowską też. "Szczecin barokowy" Szczeciśkie Stowarzyszenie Historyków Sztuki wydało w 2000 roku, a praca Izabeli Kozłowskiej ukazala sie w bardzo wąskim obiegu dopiero w 2007. Jako praca doktorska zawiera - mam nadzieję - "Szczcin barokowy" w bibliografii i omówienie tekstu w stanie badań. Czy autorka odnosi sie do tekstu Paszkowskiej krytycznie czy aprobujaco, nie wiem, bo nie czytałem. Jeśli Torney czytał, to zamiast mieszać sprawę wyboru gustów ze sprawą wyboru autorytetów, mógłby się tą wiedzą podzielić. Ale może zna pracę ze spisu rozdziałów, podobnie jak "Szczecin barokowy"? Gdyby zapoznal sie również z tekstem, zauważyłby ze wpływ szwedzki na Pomorzu ograniczył się do fortyfikacji i odbudowy zniszczeń. Całe szczęście, że Szwedom nie udało sie zrealizować ambitniejszych planów, bo efektem byłoby zniszczenie Zamku Książąt Pomorskich. W geografii wpływów artystycznych Szczecin nadal pozostal w strefie niemieckiej, i nic dziwnego bo to Szwedzi podczas swej ekspansji przejmowali wzory europejskie a nie na odwrót. Jednym slowem, władanie szwedzie nie przyniosło Pomorzu nic poza zniszczeniem i wierność Wazom z dłuższej perspektywy była błędem politycznym.
Wyrażnie wypowiedziałem się na temat przyczyn braku współpracy sediny z konserwatorem. Jest nim zachowanie sygnatariuszy tzw listu otwartego, dla którego "nawiedzone amatorstwo" jest wlasciwym określeniam. Ale widzę, ze Torney nie ma sobie nic do zarzucenia. Może bardziej od sukcesów w stylu lapidarium na Cemantarzu Centralnym ceni sobie gry prestiżowe w konserwatorem. No to niech ma pretensje do siebie. Ci ktorzy zaczęli od szukania sprzymierzeńców zamiast wrogów zaszli dalej. A na razie opowieści o korzyściach ze współpracy Sediny z konserwatorem pozostają w sferze czczych przechwałek.
Innym powodem nieskuteczności może być stwarzanie pseudoproblemów i poszukianie odpowiedzi na księżycowe (by nie rzec dosadniej) pytania w aurze podejrzeń o niewyjaśnione spiski. Do takich pseudoproblemów nalezy łamanie sobie glowy, dlaczego archeolodzy nie posiadają informacji o umowie pomiędzy inwestorem a gminą. Zapewne dlatego, że są wynajęci do wykonania pracy badawczej i nie przejęli obowiązku rzecznika prasowego żadnej ze stron. Szukanie informcji we właściwych żródłach nalezy do dziennikarzy. Od tego są, a archeologowie nie maja obowiązku odwalnia za nich roboty.
Drugi pseudoproblem to zmienność wypowiedzi rzecznika inwestora. To też nic skomplikowanego. Rzecznik reprezentuje stanowisko inwestora. Jeśli inwestor zmienia swoje stanowisko, to zmienia wypowiedzi rzecznik. Od tego jest. Rzeczą inwestora jest inwestycja i zysk. Jeśli zmienił swe stanowisko, to zapewne zobaczył możliwość praktycznego wykorzystania znaleziska. Jeśli halas prasowy dopomógł inwestorowi w zmienie decyzji to dobrze, ale jego partnerem w rozmowach jest np konserwator miejski a nie przedstawiciele sediny. Od uzasadnionej dumy ze współudziału w takiej akcji daleka jednak droga do wniosku że konserwator żle pełni swoje obowiązki. To sa rzeczy bardzo proste i aż dziw, że trzeba je tłumaczyć. Chyba, że chodzi znowu o grę, kto ważniejszy. Zalecałbym więcej skromności.
Na koniec odniosę sie do najosobliwszego pomysłu Torneya, aby Dyrektor Muzeum Narodowego napisał skargę do jego przełożonych na jego bezczelność (bez cudzysłowu). Dlaczego ów mialby to robić, trudno zrozumieć. Jeśli Torney sugeruje, że jest to postać znana z zachowań podobnych Torneyowi, czyli z namiętnego publicznego deprecjonowania różnych osób, to znaczy, że nie może wyzbyć się tej obrzydliwej broni polemicznej, jaką jest insynuacja. Przy okazji sądzi chyba, że ironia jest bronią, ktorą sam tylko umie się posłużyć. Jest to mniemanie falszywe w każdym calu.
Jesli zaś jest to efekt jakiś domniemań na temat tożsamości awicenny jako osoby realnej, to przypominam, że w przeciwieństwie do Tornya, który swą tożsamość publicznie ujawnil, awicenna jest postacią wirtualną. Wszelkie spekulacje na temat jego tożsamości są bezsenoswne, i niezgodne z dobrymi obyczajami forumowymi. Choć w tym wypadku zdziwienie z tego powodu byłoby chyba objawem naiwności.