Wtedy po stronie przeciwnej dopiero co stanął budynek Mechanizacji Rolnictwa. Nie byłem "mechanizatorem", ale udało mi się tam zrobić kurs prawa jazdy. Był bardzo solidny: silniki, sprzęgła, hamownie. Do dzisiaj potrafię wyjaśnić (ale tylko chętnym) zasadę działania sprzęgła i wiem, że jest cykl Carnota (ale nie pamiętam, jak "ón" działa). W każdym razie tam miałem naukę jazdy samochodem (wspaniałym "Maluchem" z jeszcze wspanialszym instruktorem - naprawdę dobrze go wspominam; dawał nam nawet wskazówki podstawowe do jazdy rajdowej!). Uczyliśmy się też jazdy motocyklem i traktorem (uzyskałem wszystkie trzy uprawnienia).
Do ulubionych zabaw kursantów należało ujeżdżanie ciągnikami na pobliskim parkingu "gruntowym" (nieutwardzone doły i dziury za budynkiem MechRol) i tamże zabawa w berka - trzeba było dogonić inny traktor i "jakoś" lepknąć go w cokolwiek. Że myśwa sie nie pozabijały...
Na "dziś seminarium" zdawaliśmy "motocykl" i "manewrówkę" samochodem.
PS. Cieszę się, że RychO wreszcie opublikował ten artykuł. Kisił go straszszsznie długo. Jak by nie było, to kawałek także mojej historii osobistej (nie pchałem - kibicowałem).