(artykuł) Dziedzictwo (2)

Kamilek
Posty: 3
Rejestracja: 21 maja 2006, o 16:53

(artykuł) Dziedzictwo (2)

Postautor: Kamilek » 3 gru 2006, o 05:08

Przeczytalem z wielka uwaga te wspomnienia.Chodzilem do SP72 pare lat pozniej od autora,ale sklepik z drozdzowkami jeszcze pamietam.Kiedys nawet chuligani po latach byli rozpoznawalni.Moze dlatego ,ze ich tak naprawde bylo nie wielu.Pozniej stanol kiosk RUCH-u na rogu budynku autora.Lezka w oku sie kreci.Kiedys wszystko bylo bardzie rozpoznawalne
Awatar użytkownika
Lazi
Posty: 1342
Rejestracja: 18 sty 2005, o 13:41
Lokalizacja: Szczecin

(artykuł) Dziedzictwo (2)

Postautor: Lazi » 11 gru 2006, o 14:25

Przeczytałem ten artykuł z wielkim zainteresowaniem ponieważ moi dziadkowie mieszkali w tej szkole. Dziadek był woźnym i dlatego mieli służbowe mieszkanie. Moja mama jak i wujek z ciocią uczyli się tam. Ja pomimo stosunkowo młodego wieku (rocznik ’79) dużo pamiętam z rzeczy opisanych przez Wotiego:

cyt.:"...Ja pamiętam ulice wykonane z sześciokątów „trylinki”...Alejki pomiędzy budynkami były wysypane żwirem i potłuczonymi cegłami, po czym mocno ubite...Był to ładny, piętrowy budynek, któremu urody dodawało zadaszone wejście (obecnie nieistniejące)..."

Te rzeczy pamiętam ;-)

cyt.:„...„karolamiarki” (wymawiało się tę nazwę jednym tchem)...”

Tak moja babcia również mówiła :-D

cyt.:„...Czasami do naszego osiedla docierały odgłosy pojedynczych wystrzałów i serii z karabinów maszynowych ...„

A o tym nie pamiętałem, ale sobie przypomniałem.

cyt.:„...Naszej szkole chyba od początku patronowała pobliska jednostka Wojsk Ochrony Powietrznej Kraju...” - teraz już kojarzę dlaczego w pewne wakacje tyle żołnierzy remontowało szkołę ;-)

Ja mam bardzo wiele wspaniałych wspomnień z lat dzieciństwa z tej dzielnicy. Rodziny na wsi nigdy nie miałem, wiec w zasadzie każde wakacje spędzałem u dziadków na Lampego (lata 80-te). Pewnie mało kto wie, ale dziadek trzymał na podwórku przy szkole (od strony torów i działek) w komórce świnie. Mówił na nie blondynki :-D. Z tego co pamiętam, były też kury i króliki. Nie do pomyślenia w tych czasach, w środku miasta :-). Raz nawet pamiętam jak na tym podwórku ubijali prosiaka na jakieś święta. Ja z kolei na tej komórce miałem swój „okręt”. Siedziałem na dachu i udawałem, że jestem kapitanem – ach te dzieci ;-).
Pamiętam jak w lato przywozili pociągiem arbuzy do magazynów przy ostatnim z czterech bloków i wystawiali skrzynię z odrzutkami, które się poobijały podczas transportu. To była dopiero akcja! Ja, ponieważ byłem mały i zwinny przeskakiwałem przez płot wraz z kilkunastoma innymi chłopakami i zawsze coś z tej skrzyni wygrzebaliśmy. Zepsutą połowę się odcinało, a reszta była wyśmienita (zwłaszcza w tamtych czasach).
Jak wspomniałem dziadkowie mieszkali w budynku szkoły. Wiązało się to z tym, że w roku szkolnym od g. 8:00 nie było spania. Nad mieszkaniem bowiem były klasy i nie trudno sobie wyobrazić jaki rumor produkuje 30-stu uczniów szurających metalowymi krzesełkami ;-). Drugą niedogodnością była ciepła woda, a raczej jej brak. Na początku, kiedy szkoła nie była podłączona do sieci miejskiej, dziadek musiał zajmować się kotłownią, a ciepła woda była dzięki piecykowi gazowemu typu Junkers. Podajnik węgla był taki sam jak w bloku widocznym na pierwszym zdjęciu. W pewne wakacje była wielka akcja instalowania rur C.O. w szkole (pamiętam jak łaziłem po szkole za spawaczami i się przyglądałem jak to robią ;-)). I od tego momentu w każde wakacje nie było ciepłej wody, ponieważ szkoła zakręcała na ten czas zawór.

Uff, ale się rozpisałem.

Pozdrawiam zDolnego Śląska, Lazi
Awatar użytkownika
woti
Posty: 838
Rejestracja: 8 maja 2004, o 18:40
Lokalizacja: Szczecin (Bolinko)
Kontakt:

Postautor: woti » 11 gru 2006, o 21:42

Cyt.:"Pozniej stanol kiosk RUCH-u na rogu budynku autora.L" - potwierdzam. Przypominam sobie nawet, jak pewnej grudniowej nocy, po godzinie policyjnej zachciało mi się wynieść śmieci (tego śmietnika co na miejscu zielonego kiosku stoi - jeszcze nei było) - a tu zza kiosku PATROL! Szczęściem "chłopaki' nie byli skorzy do pałowania czy innych podobnych figli - chwila pogawędki i nie trafiłem przed oblicze KOLEGIUM DO SPRAW WYKROCZEŃ :))
Awatar użytkownika
Busol
Admin
Posty: 9632
Rejestracja: 21 kwie 2004, o 01:42
Lokalizacja: Szczecin
Kontakt:

(artykuł) Dziedzictwo (2)

Postautor: Busol » 10 sty 2007, o 15:43

Gratuluje. Bardzo fajnie sie to czyta.

Pytania:
- Czy Ty niesiesz sztandar i bujasz dziecko na hustawce ?
- Czy masz zdjecia górek piaskowych ? :)
Zapraszam na TrocheInaczej.pl.
"Niemcy kiedyś byli źli, a teraz są dobrzy. Ktoś mi tak opowiadał". Franek Bis.
Awatar użytkownika
woti
Posty: 838
Rejestracja: 8 maja 2004, o 18:40
Lokalizacja: Szczecin (Bolinko)
Kontakt:

Postautor: woti » 11 sty 2007, o 10:39

1/ Dzięki. A jak fajnie się pisało - tylko kilka godzin :D
2/ Nie jestem przekonany, czy DZISIAJ (ówcześnie też były różne opinie) można być dumnym z niesienia szkolnego sztandaru na 1Maja :roll: Tak naprawdę, to mi po prostu kazano, a ja nie widziałem powodu, aby odmówić - coś na kształt spełnienia uczniowskiego obowiązku. Koleżanki (druchny), i ja w regulaminowych mundurach drużyn "wodnych" (wodniackich) ZHP (pływało sie z HOM Dąbie). W moim domu rodzinnym tradycja harcerska była zakorzeniona i dwa razy przerwana: po raz pierwszy ok. 1948r., kiedy to J.Kuroń & co. zamykali "przedwojenne" ZHP, a po raz drugi w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych, kiedy w ramach ZHP zaczęto tworzyć, na wzór znanych w innych demoludach "pionierów", HSPS (Harcerska Słuzba Polsce Socjalistycznej). Dla mnie to był koniec nie tyle ze względów ściśle ideolo, ile z "przegięcia". Uważałem po prostu, że młodzi ludzie nie powinni służyc krajowi gadaniem na zbiórkach przekształconych w zebrania "partyjne" (chętni niech se idą do ZMS), lecz poprzez KONKRETNE działania w swoim otoczeniu i rozwój KONKRETNYCH zainteresowań + duch patriotyczny (tak kiedyś działało harcerstwo). Dla mnie to był koniec...
3/ Się było szczupłym :oops: No cóż - w połowie lat 80 trudno było tyć na kartkach. Córa własna, rocznik 82 :)
4/ Górek raczej nie mam. W czasach, kiedy one jeszcze istniały, dysponowałem jedynie SYNCHRO DRUCH'em na drogie negatywy 6x6 cm + wysoki koszt wywołania u fotografa. Zatem niemal wyłącznie ważne wydarzenia rodzinne + dziewczyny :wink: Później nabyliśmy na spółke z bratem radziecka CZAJKĘ (na niektórych egzemplarzach, chyba eksportowanych na "zachód" - pisali CHAJKA). Niemal szpiegowski aparacik - na standardowej błonie 36 mm wykonywał 72 zdjęcia (0.5 typowej klatki). Gdzie ja mam te filmy? Wadą było to, że ówczesne filmy dawały duze ziarno, zatem trudno było zrobić większe pozytywy.
Awatar użytkownika
Busol
Admin
Posty: 9632
Rejestracja: 21 kwie 2004, o 01:42
Lokalizacja: Szczecin
Kontakt:

Postautor: Busol » 11 sty 2007, o 11:12

woti pisze:2/ Nie jestem przekonany, czy DZISIAJ (ówcześnie też były różne opinie) można być dumnym z niesienia szkolnego sztandaru na 1Maja :roll: Tak naprawdę, to mi po prostu kazano, a ja nie widziałem powodu, aby odmówić - coś na kształt spełnienia uczniowskiego obowiązku.
Ale to nie jest chyba kwestia dumy ale czegos innego. Opisze na przykladzie. Dane mi bylo spedzic kawal zycia udzielając sie artystycznie - spiewalem od 1982 roku w Szczecińskim Chorze Chłopięcym Słowiki. Pomijajac to ze zwiedzilem przez to kawalek swiata w tamych latach to dane bylomi wziac udzial w kilku imprezach.

A wiadomo ze to czasy jeszcze tzw. Komuny po stanie wojennym. Razem z chorem dane mi bylo spiewac i byc na Zamku kiedy w Szczecinie byl Gorbaczow i widziec go na zywo z kilku metrow, stac obok JP2 w seminariu Szczecinskim (to zdjecie bylo w jakims kalendarzu papieskim po 1989 roku), czy tez zeby nie wymieniac wiecej bralem udzial w spedzie w Wawie ktory nazywal sie "Czescia artystyczną X Zjazdu PZPR"

Czy jestem z tego dumny - dzis jako czlowiek ponad 30 letni pewnie nie choc jako dzieckiem bylem w zaden sposob nie czuje sie przeciez "konfidentem" wiec to nie kwestia dumy tylko tego ze doswiadczylem czegos ciekawego/historycznego.

Pewnie niejeden historyk dalby wiele zeby cofnac czas i stanąć gdzies w tlumie np. w 1970 roku i zobaczyc jak to bylo :)

Podobnie z tym sztandarem. ja nie pamietam czy nioslem ale pamietam ze nas spedzano na 1 maja...
Awatar użytkownika
elaf
Posty: 450
Rejestracja: 31 mar 2006, o 23:19
Lokalizacja: Hohenzollernstrasse

Postautor: elaf » 11 sty 2007, o 11:29

Kazdy cos tam ma ... z konfidenta ... :lol:
ja musialam maszerowac w pierwszym szeregu w orkiestrze przed tybunami i jeszcze wygrywac marsze patriotyczne z przytupem, jako pierwszy kornet ;)
a najwazniejsze bylo wtedy by nie zgubic kroku i nie zafalszowac, a nie GDZIE I PRZED KIM sie gra ;)
Awatar użytkownika
niewdziosek
Posty: 817
Rejestracja: 6 gru 2005, o 15:14
Lokalizacja: Zachodni Kraniec

Postautor: niewdziosek » 11 sty 2007, o 12:13

Przypomniało mi się zdarzenie ze zbiórki przed VI LO przed pochodem 1 V 1980 (rok mojej matury). Ówczesna pani dyrektor wygoniła do domu kolegę z klasy, który ubrał się na pochód w czerwony dres (góra i dół), przez co był widoczny z daleka wśród innych uczniów. Do dziś nie wiem, co manifestował, czy za, czy przeciw, ale pochód upiekł mu się. :D
Awatar użytkownika
woti
Posty: 838
Rejestracja: 8 maja 2004, o 18:40
Lokalizacja: Szczecin (Bolinko)
Kontakt:

Postautor: woti » 11 sty 2007, o 16:39

elaf pisze:Kazdy cos tam ma ... z konfidenta ... :lol:
O słowa sporu ciąg dalszy: konfident = donosiciel. W latach PRL byli nimi: listonosze (dziś doręczyciele pocztowi); donosiciele mleka = roznosiciele = mleczarze (zawód zapomniany tuż po 1990r.) ;)
"Prawdziwymi konfidentami" byli donosiciele do Gestapo, natomiast donosiciele "jedynie słusznej władzy" to byli: tajni współpracownicy, osoby zaufane, kapusie, uchole... - a wspópraca z nimi nazywała się "właściwą współpracą ze społeczeństwem".

Elaf miała zapewne na myśli termin: kolaborant (ko-laborare - z łac. współ-pracować).
Po wojnie przysługiwał wszystkim, którzy współpracowali z Niemcami. Jak wiadomo często też "obdarzano" nim ludzi nie chcących podjąć współpracy z "jedynie słuszną władzą ludu pracującego miast i wsi", np. członków AK (zaplutego karła reakcji; coś na kształt współczesnego epitetu "komuch", ino odwrotnie) i WiN (w jednym znaleźli się worku).
Wg mnie kolaborantem można nazywać każdego członka społeczeńtwa, bo bez współpracy społeczeństwo istnieć nie może. JESTEM KOLABORANTEM !!!! :evil:

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 79 gości

cron