Zasadniczo miny lądowe dzieli się na przeciwpiechotne i "przeciwczołgowe" (uproszczam, chodzi mi o wielkość ładunku; pierwsze to do ok. 50 - 100- 200 i chyba już rzadko 500g trotylu; następne, przeciwczołgowe i "samochodowe" to kilka, a nawet ponad 10 kg). Szkło, drewno, metal, plastik - to tylko opakowanie ładunku wybuchowego, najczęściej trotylu. Jedyną częścią, ktora najczęściej była metalowa - to zapalnik, a nie zawsze tak duży, żeby II-wojenne wykrywacze go wykryły. W owym czasie najlepszym wykrywaczem był więc człowiek z metalowym prętem - wbija się taki pod ostrym kątem w ziemię (powoli, ostrożnie...). Jak sie trafi na coś twardego - wszyscy uciekać, a jeden saper ostrożnie zbliża się do "celu", delikatnie rozgrzebuje otoczenie i oznacza znalezisko (fajnie, jak to kamień czy flaszka). Jeżeli warunki otoczenia na to pozwalają - najlepiej wysadzić na miejscu, bo rozbrajanie i usuwanie zapalnika jest zawsze ryzykowne. Dlatego, szczególnie na wieksze miny, a więc też rzadziej rozkładane - kładziono małe ładunki wybuchowe i wysadzano. W niektórych rodzajach min przywiązywano sznurek - odejść, pociągnąć (szczególnie miny przeciwpiechotne)... Zawsze tak łatwiej, bo szczególnie niektóre miny niemieckie miały po dwa zapalniki - "widoczny" z góry (działał po najechaniu itp.), oraz drugi pod spodem - spróbuj wtedy to-to ruszyć, podnieść!!!! Po więcej takich zagadek zalecam do podręczników, bo ja już więcej nie pamiętam
(