Gontynka to już prawie ścisły rezerwat.
Dlatego tam nie wchodzę, czasem obserwuję z okien autobusu.
Uważam, że każde szanujące się portowe miasto (zresztą nie tylko portowe), powinno mieć i takie atrakcje (oby nie za wiele oczywiście). Bez tego będzie to, skansenik,
promocyjka dla stryjka, pic na wodę tudzież fotomontaż. Każde żywe miasto w jednym miejscu się sypie, a w innym rozkwita. Tajemnica sukcesu tkwi w proporcjach
Co do sedna zagadki, stawiam, że to jednak Gontynka.