Dziś coś bez obrazka.
Zagadkę zacznę pewną anegdotką, której kiedyś byłem współuczestnikiem.
Rzecz miała miejsce w drugiej połowie lat siedemdziesiątych na Prawobrzeżu Szczecina. Czekam sobie cierpliwie na przystanku, aż tu niespodziewanie zamiast autobusu linii nr 54 podjeżdża ciężarówka wyładowana węglem. Z szoferki wychyla się facet w bereciku i pyta:
- Panie, gdzie tu jest ulica Lenina?
Zdziwiony odpowiadam, że takiej ulicy to w Szczecinie nie ma. Owszem, jest plac Lenina, ale to po drugiej stronie Odry.
Gość zniecierpliwionym głosem przekonuje mnie, że musi gdzieś tu być taka ulica, bo dostał zlecenie na transport węgla na ulicę Lenina.
Ja mu spokojnie tłumaczę:
- Przecież w mieście nie może być i placu, i ulicy Lenina jednocześnie. Ktoś musiał pana wprowadzić w błąd.
- Jaki błąd! Przecież mam napisane w zleceniu jak byk, popatrz pan sam.
Patrzę na druczek, który mi podsunął pod nos i co widzę? Rzeczywiście, jak byk stoi napisane: „ulica Lniana”.
Odetchnąłem z ulgą, sprawa się wyjaśniła.
Ale czy do końca?
Dopiero po wielu latach miałem się przekonać, że moje rozumowanie nie było w pełni prawidłowe.
Otóż powyższe zdarzenie przypomniałem sobie jakiś czas temu, gdy przeglądając w Internecie archiwalne egzemplarze pewnego czasopisma, przeczytałem ze zdumieniem o ulicy Włodzimierza Lenina w Szczecinie.
Stąd moje pytanie, a w zasadzie dwa pytania, oba związane z anegdotą (choć to drugie to nie historia a współczesność, więc uznajmy je za nieobowiązkowe):
1) Gdzie i kiedy w Szczecinie znajdowała się ul. Włodzimierza Lenina?
2) Proszę wymienić patrona, którego imię nosi równocześnie pewien plac i pewna ulica w Szczecinie.