z Gazety Wyborczej:
Były mieszkaniec Szczecina podarował miastu obra
"Tylko raz w życiu byłem dumny, że jestem Niemcem: kiedy Willy Brandt klęczał w Warszawie" - napisał w liście do Muzeum Narodowego Klaus Böhne, były szczecinianin.
Mieszkał tu ponad 60 lat temu. Jego ojciec był naczelnikiem poczty przy ul. Dworcowej. Szczecin nie był wymarzonym miastem jego rodziców, ale stał się miejscem jego dzieciństwa, a obraz przedstawiający szczeciński port przez całe życie mu towarzyszył. Wczoraj podarował go Muzeum Narodowemu w Szczecinie. W liście poprzedzającym swój przyjazd napisał: "Tylko raz w życiu byłem dumny, że jestem Niemcem: kiedy Willy Brandt klęczał w Warszawie. Ten maleńki prezent mógłby być wkładem do stabilizacji stosunków niemiecko-polskich, chociaż wiem, że okropności mojego narodu wobec waszego są nie do zapomnienia".
Podczas wczorajszej uroczystości sam opowiedział historię obrazu:
- Mój tata był członkiem NSDAP, a mama pochodziła z terenów katolickich. Wzięli ślub katolicki, bo bardzo jej nas tym zależało i z tego powodu tata został przeniesiony karnie do Szczecina. Kiedy się urodziłem, Hitlerjugend podarowało mu obraz. Rodzice przestraszyli się, że to portret wodza i nawet go nie otworzyli. Kiedy dowiedzieli się, co przedstawia, odetchnęli z ulgą. To był właśnie ten obraz. W 1943 r. wcielono ojca do armii, pół roku później zginął. Nic nas już w Szczecinie nie trzymało. Matka spakowała dobytek i transportem kolejowym nadała do Wiesbaden, do rodziców ojca. Obraz zawisł w moim pokoju, a potem w mojej kancelarii. Kiedyś [w 1992 r. - red.] w trakcie wycieczki rowerowej dotarłem do Regensburga, gdzie była akurat wystawa widoków ze Szczecina. Wtedy postanowiłem przywieźć ten obraz tu. On należy do Szczecina i do ludzi, którzy tu mieszkają.
Klaus Böhne wciąż mieszka w Wiesbaden, jest prawnikiem, odwiedził Szczecin po raz pierwszy od czasów wojny. Przed wczorajszą uroczystością zdążył zobaczyć pocztę, w której pracował ojciec. Był wzruszony. Dziś chce odszukać swój dawny dom przy ul. Ku Słońcu i zwiedzić miasto.
- Mam wrażenie, że pamiętam niektóre zaułki - przyznał wczoraj. - Będę ich szukał. Pewnie, jak je zobaczę, to będzie koniec tej historii. Ale nie boję się tego uczucia. Jestem w takim wieku, że pewne rzeczy należy zakończyć.
Obraz podarowany muzeum to dzieło szczecińskiej malarki Gertrude Fredrich. Przedstawia widok z rzeki na gmach Urzędu Celnego, most Długi i nieistniejącą już zabudowę za mostem. - To typowe malarstwo lat 30. XX w. - ocenia Bogdana Kozińska, kierownik Muzeum Historii Szczecina, Oddziału Muzeum Narodowego w Szczecinie. - Ale bardzo dla nas cenne, bo to po pierwsze szczecińska ikonografia, a widok portu od tej strony był rzadko przedstawiany, a po drugie - autorka była szczecinianką. Nie bardzo znana, ale znacząca i w naszych zbiorach nie mamy dotąd żadnego jej dzieła.
http://miasta.gazeta.pl/szczecin/1,34939,2857111.html